ZIMOWE ZACHOWANIA
O Zimowym obuwiu znajdziecie tutaj.
[22.01.2006] [25.01.2006] [29.01.2006] [12.02.2006.]
Kiedy to piszę o 22:22, tu u mnie, w centrum Polski, jest -26°C...
Ciąg dalszy. Na życzenie... mieszczuchów. Zima dopadła nas solidnie. Mimo, że będziecie krzyczeć na mnie, to wyznam, że właśnie taką zimę lubię. Ale - chociaż jestem urodzony zmarzlak - chyba dlatego, że ją trochę poznałem.
Poniższy tekst pokazuje, jak czasem myślimy
i co z tego wynika
Na ogół my, mieszkańcy miast, nie mamy żadnego pojęcia o zimie. Nie musimy dbać o wiele rzeczy: ogacać okien, gromadzić tygodniami zimowego opału i codziennie go rąbać i palić w piecach, odśnieżać wejścia do domu, aby w ogóle wyjść z niego, dbać o żywy inwentarz, wybrać się do odległego sklepu, żeby uzupełnić zapasy do kuchni. Ba, nasze własne wyjście do sklepu pokazuje nasz lekceważący stosunek do żywiołu, w półbutach, w rozpiętej koszuli a tylko narzuconym na wierzch swetrze, bez szalika i czapki, lekkim krokiem i z drwiącym uśmiechem, te paręnaście metrów...
Jesteśmy pewni siebie w otoczeniu murowanych ścian, w towarzystwie gorących kaloryferów, w oczekiwaniu na zagotowanie się wody na gazie, aby nacieszyć się mocną herbatą. Wszystko jest, wszystko działa.
Jest dobrze, jest dobrze, więc o co ci chodzi...?
Ból dłoni bez rękawiczek, kiedy na dworze jest minus 26°C, pojawia się po około 1 minucie. Ten ból dokucza 'trochę'. Rozcieramy palce, chuchamy na nie. Dotknięcie w takich warunkach śniegu powoduje natychmiast wściekły ból. Zapominamy o tym, że przedtem bolał nas nos. Zresztą... nie, już nie boli. Rozgrzejemy zatem ręce, bo bolą.
Ból dłoni odwrócił uwagę od nosa, policzków i uszu. W najlepszym wypadku pojawią się tam bąble, zejdzie skóra, rany będą się długo goić. Jeśli nie bylimy czujni - będzie zgorzel, martwica ciała. Potrzebna będzie operacja konieczna do usunięcia martwych tkanek, by w nich nie rozwijały się bakterie, by nie stanąć w obliczu sepsy, niemal nieuleczalnego wielobakteryjnego ataku.
Zresztą... to mało estetyczne chodzić z martwym ciałem na widoku, z gnijącym mięsem zamiast twarzy, prawda...?
Wypadnięcie z łodzi na Bałtyku, przy temperaturze wody plus 10° oznacza, że możemy pożyć sobie do około pół godziny, choćbyśmy dobrze pływali. Woda odbiera nasze życiowe kalorie szybko i bezlitośnie. Powietrze nie jest tak okrutne... jeśli nie ma wiatru. I kiedy jest sucho, jak to bywa właśnie przy temperaturze -26°C. A wiatr i wilgoć potrafią szkodzić także przy niskich, dodatnich temperaturach - ręce również mogą być odmrożone, choć nam się to w głowie nie mieści. Teraz różnica między wspomnianą wodą na Bałtyku, a temperaturą na zewnątrz, wynosi aż 36 stopni. Trzeba to sobie uświadomić.
Zróbcie doświadczenie
Wyjdźcie na powietrze i załóżcie tylko jedną rekawiczkę. Pochodźcie w ten sposób czas jakiś - wciąż kontrolując sytuację. Wkrótce ręka nieurękawiczniona zacznie was boleć. Poczekajcie jeszcze trochę po czym pospieszcie jej na ratunek i załóżcie rękawiczkę.
Sprawdźcie, jak długo będziecie czekać, aż dojdzie ona do tego samego stanu komfortu i do tej samej temperatury, co dłoń, która od początku była w rękawicy.
Jeśli wychodzicie na dłużej z domu:
- bądźcie dobrze najedzeni, ale weźcie ze sobą w kieszeń energetyzujący baton - wypity alkohol naraża was w niezwykły sposób!
- zaopatrzcie się w ochronną pomadkę do ust
- posmarujcie twarz tłustym kremem - ale nie nawilżającym!
- ubierzcie się warstwowo (np. podkoszulka, jeszcze jedna podkoszulka, koszula, sweter, kurtka z podpinką)
- pamiętajcie, że zbyt gruba odzież spowoduje, że się przegrzejecie - spocenie się na mrozie jest bardzo groźne!
- nie zapomnijcie czapki - przez głowę tracicie najwięcej ciepła!
- nie zapominajcie szalika - będziecie mogli osłonić twarz przed wiatrem (a nie wiecie, kiedy się zerwie)
- nie zapominajcie rękawic
- pozapinajcie się dokładnie będąc jeszcze w budynku
- telefon komórkowy trzymajcie blisko ciała - schłodzony akumulator może przestać działać
- bądźcie przygotowani, że nie będzie możliwości powrotu z powodu silnych opadów śniegu
Umieranie z powodu mrozu tylko na początku jest przykre - kiedy ciało swoim bólem krzyczy o zagrożeniu. Potem przychodzi senność. Jeśli komuś zależy na zobaczenu następnego ranka, niech się nie daje. Niech się nie godzi nawet na 5-sekundowe przymknięcie oczu... tak dla chwilowego wypoczynku... przecież... ja to... będę... kontrolować...
Przed ostatecznym zaśnięciem robi się gorąco...
Ależ wszystkich przycisnęło - nie nadążam odbierać maili...
Rozumiem potrzebę chwili, chociaż polski rekord zimna jeszcze nie został pobity, a wynosił on ok. -41°C i padł w Kotlinie Żywieckiej 10 lutego 1929 roku.
Oto jeszcze trochę tekstu o pożądanych zimowych nawykach wraz z komentarzem:
- Twój cały wysiłek, by się ochronić przed zamarznięciem, powinien być skierowany przede wszystkim na schronienie się przed zimnem i wiatrem. W terenie niech to będzie wykrot w ziemi, kępa krzaków, czy drzewo. Zabłądziwszy zimą w górach, utraciwszy możność poruszania się na skutek ciemności albo obfitych opadów śniegu (trasa "robiona" w normalnych warunkach przez 3 godziny, teraz zajmie choćby nawet i pięciokrotnie więcej czasu!), utraciwszy siły na skutek zimna, powinieneś wykopać dołek w śniegu i spokojnie przespać do rana - póki jesteś w stanie zachować przy sobie posiadane wciąż ciepło, póki nie jesteś jeszcze u skraju hipotermii i wyczerpania. Cały ambaras w tym, żeby dołek w śniegu był wykopany fachowo, bo inaczej sen nigdy się nie zakończy... Fachowo wykopany dołek ma wiele wspólnego z fachowo wybudowanym igloo. Cała mądrość zasadza się w umieszczeniu części mieszkalnej możliwie powyżej wyjścia. Wykorzystuje się tutaj prawo fizyczne decydujące o tym, że ciepłe powietrze lokuje się u góry.
- Podstawową ochronę stanowi odzież (najlepiej jest "na cebulkę", a lekko). Możesz doopatulić się, w razie groźby zamarznięcia, gazetami wsadzonymi pod ubranie. Rękawice w takim wypadku powinny być podwójne: pierwsze - zwykłe, pięciopalczaste z bawełny albo polaru, zaś na wierzch tak zwane "łapawice", czyli duże rękawice z jednym palcem. Pilnuj suchości rękawic, podobnie jak i pozostałej odzieży, a zwłaszcza skarpet.
- Na dużym mrozie nasza skóra powinna być posmarowana tłuszczem, który pozwala skórze oddychać. Nie chronione dłonie i stopy, uszy, nos i policzki - łatwo ulegają odmrożeniu, ale też wtedy, gdy niewłaściwie użyty tłuszcz będzie zatrzymywał pot w skórze, ten zaś później utworzy, gdy nas mróz dopadnie solidniej, kryształki lodu rozrywające nasze tkanki. Trzeba również wiedzieć, że w ekstremalnie niskich temperaturach należy chronić przed mrozem również drogi oddechowe, bowiem podczas zbyt gwałtownego pobierania powietrza narażasz je na hipotermiczny uraz. Dlatego zwróć uwagę, by wciągać powietrze nosem, niezbyt spiesznie, dobrze jeśli poprzez osłonę, choćby z szalika.
- Podczas marszu zimą należy bardzo dbać o to, by się nie spocić! Oznacza to ni mniej ni więcej, jak konieczność spokojnego marszu, nie forsownego. Zazwyczaj lęk przed pozostaniem w górach, w lesie, powoduje, że widząc zbliżający się zachód słońca zaczynasz rwać szaleńczo do przodu. Tymczasem ze zmierzchem przychodzi spadek temperatury... Pomijając sprawę spocenia się, należy nie zapominać o utracie energii podczas borykania się ze śniegiem. Z własnych wakacji wspomnij sobie, jak licho ścigać się albo grać w plażową siatkówkę, gdy nogi zapadają się w piach. Marsz po śniegu jest walką nogi z oporem śniegu! Jeśli idziesz dokądś daleko, idź jak najbardziej łagodnie, miękko, nie szarp się, nie przyspieszaj. No i (ewentualnie) w górach czy lesie miej ze sobą rakiety śnieżne - można je zrobić samemu.
- Śnieg oznacza jeszcze jeden rodzaj zagrożenia: ślepotę śniegową. Jak to zwykle bywa, ulegają jej osobnicy niedoświadczeni, lekceważący ostrzeżenia starych wyg, że dłuższe przebywanie na śniegu, kiedy świeci słońce, grozi ostrym zapaleniem spojówek. Efektem tego jest czasowa utrata wzroku, często duża bolesność gałek ocznych i powiek. Czy wyobrażasz sobie utratę wzroku w czasie, gdy się zgubiłeś? Można się uchronić przed tą przypadłością nosząc ciemne okulary (o stopniu przydymienia 80 i 100%), a z ich braku, patrząc przez wąziutką szczelinę, którą na przykład robi się w kartonie wyciętym na kształt maseczki karnawałowej. Szkopuł w tym, że szczelina musi być naprawdę wąziutka, tak aby w ogóle było coś widać. Jeżeli brak tekturki (lub czegoś podobnego), można sobie obwiązać głowę ręcznikiem, szalikiem czy bandażem elastycznym, rozsuwając sobie brzegi materiału dla zrobienia owej szczeliny. Na dobrą sprawę można patrzeć przez małe oczka w tkaninie. Można też użyć kawałka prześwietlonej błony filmowej wyciągniętej z aparatu. Można użyć kawałka rozszczepionej kory, bądź dwóch - to sprawa pomysłowości.
- Wpadnięcie do wody nie powinno wiązać się ze zdejmowaniem ubrania (ciążenie ubrania, które zatapia - to mit), ono utrzymuje wciąż warstewkę ciepła przy ciele; można skulić się do pozycji embrionalnej - TO BARDZO WAŻNA POZYCJA, tak tracimy najmniej ciepła.
- Nasze przechłodzenie możemy uznać za stopień lekki, kiedy zaczynamy dygotać z zimna, a ośrodki peryferyjne (dłonie, stopy) mamy zimne i czujemy w nich ból.
- Potem ból zanika - to bardzo niepokojący objaw! W tym czasie tracimy bardzo dużo energii, co może objawiać się nawet w naszym zachowaniu, bo stajemy się rozdrażnieni i niespokojni, albo nagle milkniemy i tracimy zainteresowanie wszystkim dookoła. POPEŁNIAMY WIELE POMYŁEK!.
- Przestajemy dygotać. To już ostry stan! Przestajemy powoli kontrolować samych siebie, nasza mowa jest bełkotliwa i czasem bez sensu, jesteśmy zesztywniali i obojętni, chcemy spać - zbliża się koniec...
- NIE WOLNO PRZECHŁODZONEMU DAĆ ZASNĄĆ!
- Człowieka przemarzniętego nie naciera się śniegiem! Nie naciera się spirytusem! W ogóle nie rozciera się ciała. Należy człowieka poszkodowanego najpierw usunąć z miejsca zagrożenia, z mrozu, w cieplejsze miejsce, stopniowo ogrzewać przez np. przytulenie się do niego, obłożenie butelkami z ciepłą wodą, kurtkami czy kocami, lub przez zanurzenie w wannie z lekko ciepłą wodą (ok. 33°C), do której po trochu dolewa się cieplejszej wody. SZYBKIE ROZGRZEWANIE MOŻE POWAŻNIE ZASZKODZIĆ!
- Człowieka przymarzniętego do metalu (co zdarza się ciekawskim dzieciom, kiedy dotykają językiem metalowego przedmiotu na mrozie) należy uwolnić jak najszybciej, póki nie obniżyła się drastycznie temperatura przymarzniętego ciała - np. przez polewanie ciepłą wodą. W sytuacji braku ciepłej wody można ogrzać metalowy przedmiot ciałem ludzi pomagających, ale unikając bezpośredniego zetknięcia.
- Komunikaty radiowe do bezdomnych z informacjami, co mają robić, są bez sensu - wątpliwe, by bezdomni siedzieli sobie przy herbatce i radiu, by posłuchać komunikatów... Uspokoić swoje sumienie, że "robimy co możemy", można zwracając się do bezdomnych bezpośrednio i pomagając im osobiście.
Tyle, że trzeba do nich wyjść...
Zimowe zapowiedzi mrozu
- Wygwieżdżone, czyste niebo
- Wieją wschodnie wiatry
- Osadzanie się "szadzi" na drzewach
Zimowe zapowiedzi opadów śniegu
- Zachmurzenie i zamglenie powietrza
- Wieją północno-zachodnie wiatry
- "Halo" wokół słońca i księżyca (świetlisty krąg, "lisia czapa")
Zależność odczuwania zimna od siły wiatru
Objawy siły (szybkości) wiatru
Kto jest szczególnie narażony na negatywne oddziaływania mrozu, wiatru i wilgoci?
Powinniśmy przyjąć, że każdy człowiek ma swoje indywidualne odporności na różne negatywne bodźce. Może na przykład lepiej niż inni znosić upały, ale być wrażliwym na zimno; może dobrze przetrwać długotrwałe głodzenie, ale urwanie nieco snu stanowi już poważny problem...
Typowe warunki opresyjne, a takimi są ekstremalne warunki atmosferyczne, z pewnością będą wrogie dla tych, którzy:
- są pod wpływem alkoholu i niektórych narkotyków
- są permanentnie niedożywieni lub 'tego dnia' od rana bez żadnego posiłku (zwłaszcza energetyzującego)
- są odwodnieni na skutek wypicia zbyt małej ilości płynów
- są zmęczeni, niedospani
- są pod wpływem silnych i długotrwałych emocji lub stanie depresji
- są trawieni od pewnego czasu jakąś osłabiającą chorobą
- są źle ubrani, spoceni, mokrzy, w porozpinanym ubraniu
- są chudzi, bez podskórnej warstwy tkanki tłuszczowej
- są bardzo młodzi lub bardzo starzy
- długo przebywają w bezruchu
- znajdują się na linii wiewu (przeciągu) - na zewnątrz
- wykonują prace na zewnątrz zapominając o regeneracji i ciepłym posiłku oraz gorących napojach energetyzujących (zwłaszcza w stresie, jak wszyscy ratownicy - na przykład w Chorzowie)
ZIMA SIĘ NIE SKOŃCZYŁA
[12.02.2006.]
TEKSTY PONIŻEJ SĄ FRAGMENTAMI PISANEJ KSIĄŻKI - OBOWIĄZUJĄ PRAWA AUTORSKIE
Wpadnięcie do wody (pęknęcie lodu, przerębel) MUSI być potraktowane jako powód do zachowania opanowania. Ten nakaz odnosi się do konieczności wcześniejszego przepracowania tematu, bycia przygotowanym na znalezienie się w roli ofiary i ratownika. Zanim cokolwiek się stanie. W obu przypadkach - kiedy TO już się dzieje - czasu jest mało. Zbyt mało, by pozwalać sobie na paniczne, nieskoordynowane ruchy!
Schładzanie ciała przez zimną wodę jest bardzo szybkie - znacznie szybsze niż na powietrzu. Lada moment życiowe funkcje ustaną.
Wydostawanie się z wody MUSI odbywać się powoli i ostrożnie. Podczas tej czynności grozi ślizganie się rąk po lodzie, pękanie pokrywy lodowej w chwytanym miejscu, pod opartymi łokciami, pod ciężarem wciąganego na lód ciała, pod wpływem nacisku stóp zbliżającego się ratownika. Ciało boli, mięśnie tężeją...
Człowiek topiący się powinien starać się wyślizgnąć z topieli z jak najmniejszym naciskiem na powierzchnię lodu. Można to osiągnąć przez zastosowanie fizycznej reguły mówiącej, że przy tej samej wadze ciała nacisk na podłoże jest tym mniejszy, im większa jest powierzchnia nacisku (przyłożenia). W wypadku tkwienia w dziurze w lodzie jest to możliwe, jeśli starać się wydobyć tyłem, przez plecy. Fizjologiczny układ barku pozwala wczołgać się na lód przy optymalnym rozłożeniu ciężaru. Oczywiście, że jeśli lód jest drobno pokruszony lub bardzo cienki, sposób ten będzie bezwartościowy. Zatem:
- Obróć się tyłem do tafli lodu, którą w tym miejscu uznałeś za mocną na tyle, by utrzymała twój ciężar
- Rozpostrzyj ramiona na boki i lekko ku tyłowi, po czym oprzyj je na lodzie
- Nogami wykonuj typowe ruchy pływackie tak, by ciało przyjęło pozycję poziomą; zachowuj się tak jakbyś "odpływał stylem grzbietowym na lód", tyle, że ręce jedynie lekko wciągają cię na jego powierzchnię; wykonuj lekkie ruchy wężowe
- Po wydostaniu się na powierzchnię nie wstawaj na nogi - znów możesz znaleźć się w topieli, odczołgaj się
Schładzenie ciała spowalnia zawsze procesy życiowe. Czyjeś utonięcie w zimnej wodzie znaczy dla ratownika jedno: spowolniony został także proces umierania. Kiedy ktoś utonął w zimnej wodzie (także latem), szanse na uratowanie są większe. Najbardziej znany przypadek, to wyreanimowanie chłopca 40 minut po utonięciu. Dlatego zaleca się prowadzenie resuscytacji (masaż serca i sztuczne oddychanie) przez pełną godzinę.
Ratujący może podejść w miarę bezpiecznie, jeżeli zrozumie, że nie ma mowy o typowym "podejściu na nogach". Podczas poruszania się większej grupy ratowników, należy zachować duże odstępy (ok. 3-5-10 m w zależności od warunków) między idącymi ludźmi i jeśli to możliwe, korzystne jest powiązanie się linką. Do transportu pomocniczego sprzętu powinien raczej również użyć linki. Nie powinno się typowo stawiać stóp, lecz raczej przesuwać je prawie bez odrywania od podłoża. Jeżeli poruszanie się po lodzie jest bardzo niebezpieczne, lepiej się przeczołgać.
O bezpieczeństwie decydują warunki pogodowe czasu ostatniego. Trzymający od wielu dni silny mróz daje pewne gwarancje, że lód będzie mocny. Są jednak wyjątki i niektóre miejsca zamarzają później i słabiej. Oto ryzyko cieńszego lodu:
- blisko brzegu i kęp roślinności
- blisko głównego nurtu
- w przewężeniach rzeki
- wodzie słonej (morskiej)
- nad bagnistym dnem, które pracując (fermentując) wydziela ciepło
- przy ujściach mniejszych rzeczek i strumyków
- koło mostów
Pamiętaj, że okresy naprzemiennej pogody w zimie sprzyjają powstawaniu "przekładańców", czyli lodu składającego się z warstw lodu, wody i śniegu. Jest to lód bardzo wątpliwej jakości. Uważaj też na lód o żółtawym zabarwieniu.
Przy pogodzie przymrozkowo-odwilżowej, a po dłuższych mrozach, lód jest najpewniejszy o świcie, gdy jeszcze ciepło dnia i operacja słońca go nie osłabiły.
Jeśli usłyszysz trzaski - nie zatrzymuj się w tym miejscu. Musisz wtedy od razu zawrócić. Po większych odwilżach nie będzie ostrzegawczego trzeszczenia! W razie usłyszenia groźnego odgłosu pękania lodu, najlepiej szybko a lekko paść na lód (ręce i nogi szeroko rozłożone!) - im większa powierzchnia naszego ciała naciska na lód, tym mniejszy napór i możliwość pękania tuż pod nami. Jeśli zaistniała konieczność przejścia po zamarzniętej rzece, należy to robić stawiając nogi na wybrzuszenia lodu. Te miejsca gwarantują grubszy lód. Gładkie i ładnie wyglądające miejsca, zachęcające do poruszania się po lodzie - są groźne! Tutaj właśnie mogą łączyć się kry. I tu będą pękać! Trzymanie w ręku długiego i mocnego kija pozwoli wydobyć się z matni w razie czego. W krytycznym momencie wyciągnij go przed siebie trzymając obu rękami w pozycji poziomej.
Ratowanemu możesz podać (podsunąć, sunąć po lodzie):
- długi kij (ułamane drzewko - na mrozie łatwo pęka) do oparcia na lodzie dla wciągnięcia się
- wiązkę gałęzi (chrustu, trzciny) dla podłożenia pod łokcie i dłonie - zmniejszają poślizg i rozkładają ciężar
- linę powstałą naprędce z powiązanej odzieży gapiów - MOŻNA BYŁO to zrobić tej zimy w Jeziorku Gocławskim, kiedy chłopiec 20 minut topił się na oczach ludzi
Linę można podać w dwojaki sposób:
- rzucić koniec liny - koniecznie z przywązanym obciążeniem, np. kijem
- najść środkiem liny na przerębel - lina jest z dwu końców trzymana przez dwóch ratowników (widok z góry = przekreślone O)
A PO ZIMIE...
[21.02.2006.]
Koniec zimy, czyli wyraźnie grzejące słoneczko, to również chęć zrzucenia grubej odzieży, a przynajmniej na początku schowanie czapki do kieszeni i rozpięcie kurtki. Jestem tego pierwszą ofiarą, chociaż mówiłem sobie po kilkakroć "Nie rób tego idioto...!
Brzmi to nieco żartobliwie, ale my koncentrujemy się na naszych podziębionkach, zwłaszcza gdy żyjemy w miejscu, gdzie nic specjalnie gorszego nas nie czeka. Przypuszczam, że ludzie mieszkający na terenach zagrożonych powodzią mają inne mniemanie o nagłym końcu zaśnieżonej zimy...
Fala kulminacyjna przychodzi nagle, zaskakuje ludzi. Woda porywa ludzi, zwierzęta i różne przedmioty: samochody, kioski, pojemniki na śmieci, płoty, sławojki. Powódź to podmywanie brzegu, przewracanie drzew, budynków, zwalanie mostów, porywanie dobytku...
Miej to w pamięci:
- słuchaj na bieżąco komunikatów powodziowych.
- unikaj niebezpiecznych miejsc: podmytych brzegów, rozmokniętych wałów przeciwpowodziowych, uszkodzonych mostów.
- ewakuuj się na miejsca najmniej zagrożone: podwyższony teren, budynki, miejsce możliwie najdalej oddalone od przewidywanego, nowego, szeroko rozlanego koryta rzeki
Wiedząc o zbliżającej się powodzi nie czekaj do ostatniej chwili, nie siedź bezczynnie, zwłaszcza kiedy nie masz dużego zapasu czystej, nadającej się do spożycia wody. Przygotowuj obronę, gdyż otaczająca powodzian woda absolutnie nie nadaje się do spożywania - jest skażona zebranymi z pól i składów chemią nawozów, skażona toksynami martwych zwierząt, szamb i ścieków.
Dla ciebie powódź to:
- niemożność ewakuacji
- utrudnienie dostaw i pomocy lekarskiej
- brak wody i psucie się zapasów żywności
- pleśnienie odzieży
- brak ciepła: opału, butli gazowych
- brak światła, także świec i latarek
- uszkadzanie struktury środków trwałych: grozi runięcie ścian, zawalanie się stropów, odpadają bryły tynku
- problemy psychiczne związane z długo trwającym okresem zagrożenia, poczuciem bezradności, nudą
Zabierz ze sobą wszystko, co pozwoli przetrwać przez możliwie najdłuższy czas:
- coś do picia
- coś do zjedzenia
- coś do ogrzania się (ogień i ubrania)
- coś do sygnalizowania swej obecności
- coś do prowadzenia akcji ratunkowej (leki, sprzęt)
Po opadnięciu wód pojawiają się masy gnijących resztek. Wszystko pokryte jest mułem, naniesioną ziemią i różnymi przedmiotami. Przygnębiający jest widok spuchniętych zwłok zwierzęcych utkniętych gdzieś pomiędzy plątaniną gałęzi i powalonych drzew. Wszędzie będą leżeć gnijące, zatrute ryby. Na samopoczucie fatalnie wpływa wszechobecny bród i smród, wszechogarniająca wilgoć, grzybica, plaga much i komarów, przemęczenie całą sytuacją oraz... nuda. Koszmarna nuda. No i jeszcze gorsze poczucie osamotnienia, pozostawienia na uboczu przez cały świat...
Podczas powodzi ludzie mobilizują się, działają z energią, są sprawni i nieznużeni. Dopiero potem przychodzi poczucie bezradności, spadek sił życiowych. A wtedy już nikt nie przychodzi z pomocą, nawet z pocieszeniem...
[ strona główna ]
[ NOTATNIK KRISKA ]
[ AKTUALNOŚCI... ]
[ FILOZOFIA SURVIVALU ]
[ ABC survivalowca ]
[ PRZYGODY i RELACJE ]
[ ŹRÓDŁA WIEDZY ]
[ DYSKUSJE i ODEZWY ]
[ RÓŻNOŚCI ]
[ ENGLISH VERSION ]