[29.05.2009.]
We wcześniej opisywanej tu sprawie prowadzącej do likwidacji Młodzieżowego Ośrodka Wychowawczego nr 2 w Łodzi [tu można przeczytać wcześniejsze moje emocjonalne uwagi na gorąco], tuż po decyzji rady miejskiej o likwidacji, redaktor podpisany 'mas' z GW opublikował notkę mającą potwierdzić słuszność takiej decyzji, ale... posługując się kłamstwami:
W efekcie wciąż nie możemy się nadziwić, że Redaktor Naczelny łódzkiej GW, a także Redaktor Nadnaczelny GW zgadza się na taką degregoladę, i na ciągłe zbliżanie się do "Faktu" (te dwa pisma pracowały nad sprawą MOW ramię w ramię), miast trzymać się faktów...
Poniższe maile są wynikiem reakcji na to, co się dzieje, a zaczęli reagować byli wychowankowie.
> ----- Original Message ----- > From: Łukasz Dąbrowski < ... > > To: Krisek < ... > > Sent: Friday, May 29, 2009 4:29 PM > Subject: > > > Panie M z GW! > > Piszę bo jestem już zmęczony... > Mam dość słuchania w radiu, oglądania w telewizji > "bzdur" na temat jakoby Ośrodek Wychowawczy w Łodzi > był niewydolny wychowawczo (jak to pokazaywane jest > w mediach). Zagłębił się Pan troszkę w polityczną > strone tej całej "afery", wokół problemów tej > placówki, ale ok. Ja chciałbym pokazać to troszkę > z innej strony, ponieważ jestem byłym wychowankiem > tego Ośrodka i jakoś "za moich czasów" nikt by nie > pomyślał o pomówieniach o gwałty, pobicia, czy > cokolwiek innego. > Za moich czasów było coś takiego co nazywa się > SZACUNEK (być może Łódzcy Radni nie wiedzą, że coś > takiego jest!) co akurat w moim przypadku skutkowało > rewelacyjnie. > Za moich czasów nie było wyzwisk, bicia, udawadniania > wyższości nad wychowankiem. Owszem, jak to "trudna > młodzież" mieliśmy swoje grzechy wobec zeksów > (wychowawców), ale mieliśmy też własny styl > i charakter jako grupa. U nas wystarczyło ustalić > reguły i według nich żyliśmy. Nie było przeginania > pały ani przez nas, a tym bardziej przez wychowawców, > jak coś było czarne to takie było, nikt nie próbował > tego malować. I to było bardzo ok. > > Dzisiaj słucham radia i z przykroscią stwierdzam, > że ktoś albo jest jeb...ty albo wogóle nie ma pojęcia > co robi (jako obecny student resocjalizacji > przepraszam, jako wychowanek daje sobie do tego prawo, > bo jestem przecież nieprzystosowany społecznie). > > Panowie i Panie Radni grzejąc dupy na stołkach mowią, > mówią i na tym koniec. Ja stoję za tymi, którzy > pracują w MOW, z tymi ludzmi, którzy dokładają grosz > od siebie, by chłopakom choć troszkę było lepiej. > Jestem przekonany o sukcesie tej placówki, ponieważ > pracują tam ludzie, dzięki którym dzisiaj mogę napisać > to, co własnie Pan czyta. > To dzieki tym ludziom dzisiaj studiuję i chcę kiedyś > robić to, co oni dziś: PRACOWAĆ z trudną młodzieżą. > > Łukasz Dąbrowski
i jeszcze jeden...
> ----- Original Message ----- > From: Radek Remiszewski < ... > > To: Krisek < ... > > Sent: Friday, May 29, 2009 4:29 PM > Subject: sprzeciw > > Drogi Krzyśku! postanowiłem napisać wierząc że > umieścisz mojego maila na swojej stronie a to o czym > chce powiedzieć nie ma nic wspólnego z survivalem > tylko tyczy sie nagonki (tak, to dobre słowo) NAGONKI > na zamkniety już ośrodek przy ulicy Łucji w Łodzi. > Ty to wiesz a tym którzy nie wiedzą chce powiedziec > że ongiś byłem wychowankiem tego ośrodka. Przełom > roku 1996-1997 to czas kiedy ja mialem tą SZANSE aby > byc w tym miejscu, miałem ZASZCZYT poznac pracujących > tam wychowawców. > Teraz kiedy słysze o zamknięciu tej placówki, kiedy > czytam rewelacje gazety wyborczej o tym jak to ci > podli wychowawcy znecali sie nad biednymi wychowankami, > SZLAG MNIE JASNY TRAFIA. > Ludzie nie wierzcie w to co czytacie w niusach pana > PISMAKA Marcina Masłowskiego. Jestem zywym dowodem na > to że praca oraz poświecenie wychowawców tam > pracujących miała, ma i wierze że bedzie jeszcze miała > (pomimo rewelacji GW) sens. Mnie osobiście, a i jestem > przekonany że wielu innym również, pobyt tam uratował > życie. W czasie kiedy rodzina, sądy, połeczeństwo > "postawiło na nas krzyżyk" to właśnie ci "podli" > wychowawcy widzieli w nas młodych ludzi którzy mają > jeszcze szanse na normalne życie w społeczeństwie. > Ci ktorzy tam nie byli nie wiedza że praca wychowawców > tej placówki to nie tylko osiem godzin "służby" i do > domu, oni byli niemal na kazde zawołanie, kiedy działo > sie cos co wymagało ich interwencji to nie wazne czy > to dzień, czy to noc, swieta czy dzień powszedni, byli > zawsze, wystarczył telefon "wychowawco mam problem > potrzebuje cię teraz" nigdy nie odmówili. > > Jeszcze raz powtarzam "NIE BYŁO PRZEMOCY WOBEC > WYCHOWANKÓW STOSOWANYCH PRZEZ WYCHOWAWCÓW". Czy > wychowankowie bili sie miedzy sobą? > Pamietam swój pierwszy dzien: zostałem przydzielony > do grupy świetej pamieci Edwarda Błaszczyka, jak sie > później okazało trafiłem idealnie gdyż był to świetny > pedagog oraz wspaniały czlowiek, wiec owego dnia okazało > sie że jest wyjazd na basen Pan Edzio spytał mnie więc > czy mam chcę jechac. > Owszem miałem lecz troche sie bałem że mam isc cała > droge z innymi wychowankami z ośrodka na basen (tak, tak > moi drodzy, iść sami bez eskorty policji nie w kajdanach) > nowe miejsce, młodzież po przejściach, miałem prawo się > bać, toteż Pan Błaszczyk poprosił jednego z wychowawców > innej grupy, Pana Leszka Nowaka, abym mógł się z nim > zabrać jego polonezem. > Kiedy tak siedzielismy w tym samochodzie i jechaliśmy > na basen spytałem Pana Leszka "czy biją sie tutaj, czy > coś mi grozi?" Odparł "czy w normalnym domu gdzie są > rodzice jest dwóch rodzonych braci, jak sądze: czy > zdarza sie że czasem się pobiją?" "Tak" odparłem, "wiec > i tu sie zdarza ale nic ci nie grozi poniewaz my > jestesmy i każdy wychowawca słuzy ci pomoca jeśli > bedziesz jej potrzebował" > Uwierzyłem mu i słusznie, nie okłamał mnie. W miare jak > klimatyzowałem sie w ośrodku poznawałem wychowawców > a wspomniany Pan Błaszczyk toczył swoja walke > z nowotworem i niestety nie mógł juz pracowac > (jezdzilismy do niego do szpitala, jezdzilismy do > czlowieka ktorego uwielbialismy) do mojej grupy > został zatrudniony "stary ale nowy" wychowawca (stary > poniewaz wczesniej juz pracował a nowy bo przyszedł do > pracy kiedy ja juz tam byłem) Grzegorz Stopczyk i wielki > poklon skladam w jego strone. > Utwierdziło mnie to w przekonaniu ze lepiej trafic nie > mogłem. Człowiek z sercem na dłoni, gotowy zawsze słuzyć > pomoca, radą. Jak dobry tato zawsze wysłuchał, pomógł, > doradził. Wykraczał poza swoje obowiązki prosząc sąd > o przepustki dla mnie oraz kiedy juz skończyłem szkołe > prosił o zwolnienie mnie z ośrodka. > > I jeszcze kilka słow o samym Krisku czyli Krzysztofie > Kwiatkowskim, postać ciekawa barwna i nietuzinkowa, > znajomosc z nim powoduje że człowiek zupelnie zmienia > swoje myslenie, potrafi zaszczepic wszystko co pozytywne, > osoba która nawet po opuszczeniu ośrodka nie jest obojętna > wobec wychowanków czego jestem żywym dowodem. > Krisek nie był wychowawcą mojej grupy ale rzecz jasna > był w ośrodku i wszyscy mieli do niego dostep z czego > i ja z ochotą korzystałem i uwierzcie mi ze nie tylko > w pracy miał czas dla nas. > Przyjechał cyrk wiec załatwił wejsciowke za darmo > (w zamian pomagaliśmy składac namioty cyrkowcom). > kiedy to w roku 1997 opusciłem placówke mimo wszystko > utrzymywałem kontakt z wychowawcami a kiedy to kilka lat > pózniej nie bardzo miałem gdzie się podziać i juz myślałem > ze jestem na dnie (dla niewtajemniczonych powiem że w domu > rodzinnym nie dało sie mieszkać, matka alkoholiczka... > itd. itp.) zadzwoniłem do starego znajomego Kriska > z prośbą o pomoc i co usłyszałem? w zasadzie nie rozgadywał > sie za dużo powiedział poprostu wsiadaj w pociąg > i przyjeżdzaj, jak powiedział tak zrobiłem i juz nastepnego > dnia miałem dach nad głową, miałem gdzie mieszkac. > Postanowił udostepnic mieszkanie które miał po swojej > wczesniej zmarłej matce jak sie okazało nie byłem tam sam, > w mieszkaniu tym własnie na Łódzkich Bałutach mieszkal już > jeden były wychowanek którego zreszta znałem z ośrodka, > który szukal w Łodzi jakiejkolwiek pracy i opiekował się > tym mieszkaniem. > Więc pytam Pana PISMAKA Masłowskiego, pytam władze Łodzi > czy tak postepują znecający sie, olewający swoich > podopiecznych wychowawcy? > Skoro tak wygląda znecanie sie to ja prosze WSZYSCY LUDZIE > ŚWIATA ZNĘCAJCIE SIĘ NADE MNĄ w taki sam sposób jak robili > to wychowawcy, znęcajcie sie. > DZIĘKUJE MOW W ŁODZI ŻE MOGŁEM SIE TAM ZNALEŹĆ, DZIEKUJE > WAM WYCHOWACY ZE WAS SPOTKAŁEM NA SWOJE DRODZE, DZIEKUJE CI > GRZESIU STOPCZYK, KRISKU, EDWARDZIE BŁASZCZYKU, > LESZKU NOWAKU I WSZYSTKIM WYCHOWAWCOM ŻE POKAZALISCIE MI JAK > ZYC,zawsze bede wdzieczny, > > pozdrawiam > Radek Remiszewski