DZIECKO W CZARNYCH CHMURACH

[18.04.2006. / 20.04.2006]

DZIECKO W CZARNYCH CHMURACH

[18.04.2006.]

Gazeta Wyborcza z dnia 18 kwietnia donosi:

Drużynowi nie mogą już się bawić z harcerzami w słonia

Po skandalach z pedofilami ZHP zakaże drużynowym dotykania małych harcerzy i przebywania z nimi w jednym namiocie. Nowe instrukcje opisane zostaną w "Poradniku odpowiedzialnego wychowawcy". Zastępowi i drużynowi dostaną go w czerwcu przed wakacjami. 30-stronicowa broszura wyjaśni, czego nie wolno robić, aby nie zostać posądzonym o pedofilię.

ZHP dmucha na zimne po ostatnich aferach. Tydzień temu ruszył proces legniczanina, w którego komputerze znaleziono pornografię dziecięcą. Miał 60 tyś. zdjęć. 43-letni Grzegorz K., od lat działacz ZHP, wpadł, gdy wymieniał się plikami z pedofilami z Niemiec. Natomiast w styczniu zatrzymano Dariusza K. z Kielc, drużynowego, który mógł molestować harcerzy już od 1983 r.

- Nie chcemy popadać w paranoję, ale musimy jakoś zaradzić temu problemowi, zanim zacznie narastać  - mówi Jędrzej Kunowski z Kwatery Głównej ZHP. Związek nie chce na razie ujawnić, co dokładnie znajdzie  się w instrukcji dla drużynowych, bo ta jest w fazie prac".

Wiadomo jednak, że w życiu harcerskim zajdą duże zmiany. - Drużynowy nie będzie mógł przebywać z podopiecznym w jednym namiocie sam na sam - mówi Kunowski. - Ani w żadnych innych okolicznościach. Powinna być przy tym trzecia osoba. Nie wolno będzie także "podejrzanie" dotykać młodych harcerzy.

Harcerze wiedzą już, że szykują się zmiany, dlatego na forum internatowym trwa zażarta dyskusja. "Czy to znaczy, że nie mogę się bawić w słonia z moimi chłopakami?" - pyta jeden z drużynowych. Słoń to słynna zabawa harcerska. Uczestnicy siedzą na czworaka jeden za drugim i łapią się za brzuchy. I wszyscy przesuwają się do przodu, tak aby nie przerwać łańcucha.

Kunowski uważa, że ta zabawa nie jest dla drużynowych. - Gdyby mnie zobaczyli rodzice dzieci, z którymi się bawię w słonia, to byłoby mi głupio - wyjaśnia.

Skończą się także słynne "bratnie kręgi", czyli ściskanie się i trzymanie za ręce. Kunowski nie ukrywa, że w ZHP pojawiła się nerwowość. Starsi harcerze mają już opory, by przytulać płaczących zuchów - często siedmio-, dziewięciolatków. - Zabroniłem harcerkom rzucania mi się na szyję - ze względu na rodziców - mówi jeden z drużynowych.

Związek twierdzi, że jego pomysły sprawdziły się na świecie. Przy opracowaniu instruktażu korzystali z doświadczenia skautów z Holandii i Wlk. Brytanii.

MARCIN KĄCKI

Czuję, że jestem na tropie. To spisek producentów kamer internetowych, które teraz będą obowiązkowo montowane w każdym namiocie...

Czekajcie na dalsze komentarze...


CZARNOCHMUROWE DYWAGACJE

[18.04.2006.]

"Związek twierdzi, że jego pomysły sprawdziły się na świecie"

Czytając w mentalności Związku należy zadać pytanie: czy Związek wie, że molestowanie seksualne zaczyna się niejednokrotnie w momencie wzajemnego patrzenia w oczy (wiem wiem - kiedy teraz o tym piszę, to Związek czuje dreszcz na plecach...) i że należy z tym również zrobić porządek (proponuję "Zbiórki z zawiązanych oczami"). Poza tym niecne zamiary zdradza także timbre głosu (tu Związkowi wytłumaczę, że timbre to inaczej "brzmienie", "ton"; Związek przeczytał jedyną książkę i może tego nie wiedzieć), zatem nie widzę nic zdrożnego w "Zbiórce bez słów"... Chociaż nie! Komuś to się może ŹLE SKOJARZYĆ... A my wychowujemy tylko po to, aby się komuś źle nie kojarzyło... co?

Czy Związkowi nie przeszkadza wysoka śmiertelność na polskich drogach i zgadza się na to, by młodzi harcerze W OGÓLE wychodzili na ulice? Słyszałem o harcerzu, który podpalił żywcem kota - czy nie pora zakazać podopiecznym jakiegokolwiek kontaktu ze zwierzętami?o

I już możemy zacząć zabawę: jaki Związek? KTO jest tym związkiem i jakie szkoły kończył? KOMU stara się przypodobać?

Gdzie się sprawdziły pomysły węszenia za prawomyślnością cudzych myśli? W Stanach Zjednoczonych, gdzie rodzice czują się zaszczuci przez tzw. "opinię społeczną", czyli nieokreślone z imienia i nazwiska paniusie-plotkary? Gdzie ojciec i matka boją się wziąć rodzone dziecko na kolana? Gdzie rośnie pokolenie emocjonalnych analfabetów nie potrafiących sobie poradzić ze związkami międzyludzkimi?

Czy szanowny Związek słyszał kiedykolwiek o roli pozytywnych emocji płynących z cielesnego kontaktu i o znaczeniu tego zjawiska dla rozwoju jednostki; czy może "cielesny kontakt" kojarzy się Związkowi jedynie ze spółkowaniem i obmacywaniem? Ruja i poróbstwo?

Stara harcerska gra w "słonia" ma tyle wspólnego z seksem, ile seks-sutanna okrywająca ponętne ciało. "Ach ach, posłuchajcie jak to ładnie brzmi: łapią się za brzuchy... toż to sodomia!" Związkowi nader wiele ostatnio się myli... A co z judo i zapasami? Co z basenami - tam się trzeba ROZBIERAĆ! A co z baletem - tam takie młodziutkie dzieci się uczą! A co z chórami chłopięcymi - wiemy wiemy jak tam jest! Związek powinien zatroszczyć się o ciche schowki pod schodami i kazać je zamurować; wystosować zakaz trzymania stodół z sianem (z SIANEM!, czy Związek kiedykolwiek słyszał, co można robić na sianie?!). Dochodzi do tego zupełnie błędna interpretacja faktu przebywania dwóch osób w jednym namiocie, jakby nie istniało nic takiego jak grupen-seks. Kupa roboty w tym ustępie, Związku drogi! I nie daj dzieciakom wieszać się sobie na szyi - to jak kula u nogi i garb ma mózgu!

A tymczasem... po to istnieje kodeks karny, aby wszyscy wiedzieli, że pewien sposób postępowania może przynieść poważne kłopoty. Po to jest policja, prokuratura i sąd, aby robić porządek z ludźmi sprawiającymi kłopoty. Jeżeli poza rozsądną edukacją społeczeństwa trzeba jeszcze człowieka rewidować, podglądać, pozbawiać swobody oraz podstawowych możliwości rozwoju, to skuteczniejsze na pewno będzie wytrucie całego gatunku homo insapiens...

Jeżeli Związkowi jest ciepło pod dupą, bo były wpadki, to niech się chociaż nie popisuje, że dla pokazania "czynnikom", że zrobi wszystko dla pozbycia się problemu i przeprowadzi samorozwiązanie. To boli wszystkich!


CZARNE CHMURY wciąż na tapecie...

[20.04.2006.]


Na strone zajrzalem - duzo sie zmienilo w ogole!
Piszesz jakby wiecej i z racji, ze dawno mnie tam nie bylo, to mam spore zaleglosci :]

Artykul odgrzebalem, numer z pudelkiem w sanepidzie jest wprost genialny! :))) (PATRZCIE TU) Zas na powaznie - problem faktycznie jest i mamy taka sama zabawe z sanepidem. Koszt toi-toia jest niemaly, a smierdzi w tym juz pierwszego letniego dnia nie do wytrzymania. Ludzie swiadomie rezygnuja z korzystania z niego na rzecz lasu. Np. w X. gdzie mamy baze obozowa, stoja latryny - bardzo pozadne. Moze nie sa jakies genialnie czyste i glazury tez nie ma, ale w srodku da sie przezyc, i jesli wszyscy beda dbac o to miejsce i pozostawia je czyste, to bedzie OK. W toiu nie da sie wytrzymac po dwoch godzinach jego stania w sloncu, chocby wczesniej byly w nim zaledwie dwie osoby.

Ogolnie pomysl wymagania toiow uwazam za tragiczny i bezrozumny zupelnie. One sa dobre na jednodniowe imprezy i w miejsca gdzie nie ma innych mozliwosci. Ale harcerze zawsze sobie z tym radzili, a teraz zmusza sie nas do placenia za watpliwa przyjemnosc zalatwiania sie w smierdzacej do bolu kabinie.

W kwestii gotowania nie chce sie wypowiadac glebiej, bo rzadko jest to moja dzialka przy organizacji obozu, ale przyznac musze, ze tutaj jesli posilki robimy sami, to sanepid chyba zamknalby nam oboz z miejsca :D Kuchnia zawsze jest, ale nikt sie nie przejmuje drobiazgami w stylu "osobne miejsca na mieso i warzywa". Owszem, staramy sie zachowac czystosc, ale bez przesady. W domu jakos nigdy tego problemu nie ma!

Ogolnie w kwestii broszurek wydanych przez nasza "gore" to potwierdza mi sie moje uwazanie, ze oni zyja w oderwaniu od harcerskiej codziennosci. Niby wyrosli na tych samych obozach i zbiorkach, ale jakos nie widze zrozumienia dla naszych dzialan, a tylko kolejne ograniczenia i ukladanie sie z wladzami. Fakt, ze moze bedac "w srodku" widzialbym to inaczej... trudno powiedziec - poki co czuje sie kolejny raz ograniczany.

Podobnie zreszta jak z ta pedofilia. Bedzie jakies wydawnictwo z instruktazem czego nie wolno i juz. Sprawa zalatana. A potem przyjedzie taka "Uwaga" czy inny program, krecic zbiorke harcerska, na przemian z odczytywaniem zawartych w broszurze nakazow i zalecen. Bo i dla mnie niemozliwe jest w realnej pracy z mlodzieza, zeby ich nie dotykac, albo nie pozostawac sam na sam. To kompletnie bez sensu i niewykonalne, no chyba, ze zrezygnujemy z naszych podstawowych obyczajow, uwielbianych gier i w ogole wielu wielu rzeczy. Mysle, ze to spowoduje tez odplyw harcerzy, i instruktorow. Sam czasem sie zastanawiam, czy warto "ryzykowac", bo wiem juz dzis, ze nie bede w stanie i nie mam zamiaru do tego sie stosowac, bynajmniej nie w calosci. I tym sposobem ja staje przeciw Zwiazkowi. Bez sensu.

Zobaczymy co bedzie. Bumopedofilia trwa i czarownice trzeba palic na stosach. Po cichu licze, ze moze media znajda sobie inny temat do roztrzasania i ludzie tez przestana sie tym zajmowac wiecej niz trzeba i calosc troche ucichnie, a my bedziemy mogli dzialac tak, jak na harcerzy przystalo. Bo z sanepidem to w cuda nie wierze. To taka instytucja, jak urzedy skarbowe. No, chyba ze pojdziemy tam moze z plastikowym pudelkiem, to sie cos wskora ;P
Podpisano: Kapsuła


Czy ta wypowiedź doświadczonego harcerza jest szalona, albo przynajmniej nierozważna? Powiem wyraźnie po raz kolejny i bez ogródek, że nieustannie bolączką polskiej edukacji jest zatracenie samej istoty wychowania i edukacji, negatywna weryfikacja kadry i beztroskie jej przygotowanie. Wychowujemy dla własnego świętego spokoju i ex cathedra, a nie DLA naszych podopiecznych, DLA ich przyszłości i wraz z nimi. Cytuję tu sam siebie:

"W styczniu 2006 roku, w dodatku Gazety Wyborczej 'Studiuj z Gazetą', opisano poziom zainteresowania studiami wyższymi. Jedna z konkluzji jest ewidentnie jasna - pedagogika uważana jest za kierunek, który jest mało męczący, a dający łatwe i przyjemne 'mgr' przed nazwiskiem: "Eksperci uważają, że dla wielu absolwentów pedagogika jest ostatnią deską ratunku. JEŚLI NIE DOSTAJĄ SIĘ NA INNE KIERUNKI, TO ROZPOCZYNAJĄ STUDIA PEDAGOGICZNE. Tym bardziej, że wymagania na te studia są mniejsze" (wyróżnienie moje - KJK). Problem w tym, że i 'opcja nauczycielska' tzw. kierunków przedmiotowych ma opinię gromadzącej same miernoty. Nie ma w tym za wiele optymizmu. Innymi słowy przysłowiową 'naszą przyszłością', czyli edukacją i wychowaniem młodych ludzi, zajmować się będą ludzie o małych ambicjach, niezbyt pracowici, bez wyobraźni, ale za to z kompleksami, zaburzeniami emocjonalnymi oraz mający podstawowe problemy w komunikacji z innymi ludźmi (wyniki prywatnych badań z 1998 roku - w skali globalnej dotyczy to 78,3% badanych studentów tego kierunku)."
Artykuł: Nauczyciele walczą o przetrwanie - PDF

Dodajmy do tego, że studia pedagogiczne zajmują się podawaniem wypreparowanej wiedzy i wyliczanek, które pojawią się na egzaminie. Przegląd zestawu przedmiotów nauczania wyjaśni, czemu nauczyciele nie potrafią potem dogadać się z uczniami, ale za to potrafią pieknie sporządzić konspekt lekcji dla potrzeb hospitacji. Otacza nas narastająca bezrefleksyjność i niezrozumienie tego, co czynimy. Nauczyciele wiedzą, że mają sobie z klasą "poradzić", ale zupełnie nie ma w tym "ducha". "Nowi" harcerze przestają rozumieć ideologię harcerstwa i pojmują ją jako zestaw pląsów, pieśni i musztry - a nie ma w tym "ducha". Ludzie w kościele bezmyślnie wykonują znak krzyża - również nie ma w tym "ducha"...

Problem pedofili jest identyczny, jak problem złodziejstwa, bezmyślności, alkoholizmu, apodyktyczności, bumelanctwa, agresji, narkomanii, idiotyzmu, prywaty, zawiści... Wszystko to przenika wszystkie środowiska.

Nigdy niczego nie uda się uzyskać na podstawie prostackiego ścigania każdego przez każdego. Gdyby podejść ortodoksyjnie do każdej działalności człowieka, wszyscy powinniśmy chodzić w kajdanach. To cecha człowieka dorosłego, który uczy tego dzieci i młodzież: kiedy tylko usłyszy coś "nieprawomyślnego", natychmiast krytykuje i gani. Żyjemy lekceważeniem, wywyższaniem się, ostracyzmem, banicją, wyszydzeniem, krytyką, poniżeniem, kpiną, skazaniem, biczowaniem, krzyżowaniem...

Nie pozostawiamy już miejsca na rozmowę, argumentowanie, przekonanie, pozwolenie na późniejsze zrozumienie, negocjację i mediację, opowieść, zademonstrowanie i pokazanie. Bo prawda jest jedna - NIE MAMY CZASU DLA NIKOGO POZA SOBĄ. Chcemy nakazać i zakazać, pójść sobie do naszych prywatnych kochaniutkich zajęć, a jak wrócimy i nie będzie tak jak nakazaliśmy i zakazaliśmy, to zrobimy awanturę i poszczujemy psami. A ludowi lub szefowi powiemy, żeśmy się starali jak cholera i zrobiliśmy wszystko, co w naszej mocy, i powiemy to z całą mocą, a potem po cichu powiemy sobie samemu, kolejny raz, że w nas jest samo dobro. I wzniesiemy oczy do nieba i poprosimy Boga o zaświadczenie, a Bóg będzie milczał. A wiadomo, że milczenie oznacza zgodę...

Przynajmniej wiem jedno - survival uczy i przygotowuje do rozumienia własnych niedoskonałości i usterek oraz radzenia sobie z nimi dla dobra własnego i ogólnego...

Proszę o niewysyłanie do mnie protestów i zarzutów, za kogóż to się mam.
Jestem wybitnie niedoskonały - nieustannie pracuję nad sobą...


[ strona główna ] [ NOTATNIK KRISKA ] [ AKTUALNOŚCI... ]
[ FILOZOFIA SURVIVALU ] [ ABC survivalowca ] [ PRZYGODY i RELACJE ] [ ŹRÓDŁA WIEDZY ] [ DYSKUSJE i ODEZWY ] [ RÓŻNOŚCI ]
[ ENGLISH VERSION ]