[1.01.2006]
Ostatni tydzień roku 2005 spędziłem z żoną i sunią w Wiśle. Taka zima - wiecie jaka - jest mi szczególnie miła. Lubię doświadczać kontaktu z rozhulaną Naturą, taką spuszczoną z łańcucha. Pragnę zawsze tego, by poznać jak dalece możemy się ze sobą oswoić. Natura odkryła przede mną swoje kolejne tajemnice, zaś moje ciało demonstrowało swe fizjologiczne możliwości w kontakcie z zimnem, wilgocią i mnogością śniegu. Zwłaszcza ta ostatnia rzecz pozwalała na wiele eksperymentów. Jedynie fakt, że był to pobyt rodzinny, wstrzymał mnie od wędrówek górskimi bezdrożami wraz z nocowaniem w zaspie, mimo że moja żona jest niezłym kompanem.
Poniżej kilka zdjęć ukazujących kilka oblicz zimy...
A LandRover spisał się cudownie!