Bieszczady według Qby
[Powrót do: Przygody]
Historia, którą spisał Qba, jest naprawdę ciekawa. Niestety, nasz miły survivalowiec nie skończył jeszcze szkoły reportażu, a ponadto skarży się na niesprawiedliwość pani od polskiego. Być może tu kryje się tajemnica, czemu jego opisy często dotyczą śniadań bądź obiadów, lub też co jakiś czas zawierają stwierdzenia w rodzaju "a potem usiedliśmy sobie i gadaliśmy o głupotach".
Pozwoliłem sobie na dokonanie wyboru fragmentów "Survivalowego dziennika podróży" opisującego nasze bytowanie w Bieszczadach w 2001 roku.
"... chcieliśmy przetestować liny. Przygotowania na moście trwały trzy godziny, a i tak jedyną frajdą był śmiech. Nawiasem mówiąc z całej naszej szóstki po linach chodził tylko Adam. Mieliśmy kupę ubawu, jak jego tyłek zamoczył się w pędzącej wodzie. Zwisał na moście na linach chyba pół godziny."
Qba na linie zupełnie innym razem
"... Bez przerwy padał deszcz - niestety doprowadziło to do zagrożenia powodziowego w Komańczy. Widziałem na własne oczy wodę, która zalewała ulice i uszkodzony most przez przedmioty przyniesione z prądem."
"Wpakowałem się w namiot i próbowałem zasnąć. Mniej więcej o 2.oo godzinie coś mnie obudziło. Nie wiedziałem, co. Dopiero chwilę później usłyszałem wielki HUK. Zrozumiałem, że obudziła mnie burza. Słuchałem jej przez cztery godziny. O 5.oo wzięło mnie na sikanie. Wyszedłem więc ze śpiwora i wywlokłem swoje ciało z namiotu. Ciągle się błyskało i grzmiało, ale nie padało. (...) Jedna błyskawica - myślałem, że walnęła w Kriska namiot. Była tak głośna, że myślałem że ogłuchnę: gdy był błysk, w tym samym momencie był grzmot... Strasznie mi się to podobało. Gdy załatwiłem swoje potrzeby, od razu wpakowałem się z powrotem do namiotu. Leżałem i patrzyłem w niebo, nagle obudził się Jacek. Wstał i ruszyliśmy razem z namiotu.
Wtedy właśnie zobaczyliśmy konia. Obserwowaliśmy go dość dokładnie. Zobaczyliśmy, że zmierza w stronę namiotów. Zobaczyliśmy, że próbował otworzyć namiot Jonego: najpierw zaczął wąchać wejście, potem swoim wielkim nochalem zrzucił wynalazek naszej roboty (Jony go wymyślił, gdy namioty ciekły), antydeszczowy pokrowiec na namiot. Na szczęście coś mu się nie spodobało i się wycofał. Później widzieliśmy tylko, jak koń wylizywał menażkę. Po jakimś czasie zwierzak się wyniósł."
Koń jaki jest...
"Podczas jazdy mikrobusem z Cisnej do Zagórza jeden pasażer zaciekawił się naszą grupką:
Pasażer - Jesteście na jakimś obozie?
Marcin - Tak, survivalowy, wędrowny obóz.
Pasażer - A gdzie byliście?
Marcin - Yyyyyyyyyyyyyy... W BIESZCZADACH."
[ strona główna ]
[ NOTATNIK KRISKA ]
[ AKTUALNOŚCI... ]
[ FILOZOFIA SURVIVALU ]
[ ABC survivalowca ]
[ PRZYGODY i RELACJE ]
[ ŹRÓDŁA WIEDZY ]
[ DYSKUSJE i ODEZWY ]
[ RÓŻNOŚCI ]
[ ENGLISH VERSION ]