[10.06.2006.]
Mam problem z wysłowieniem się w tej sprawie. Czuję dziwną niewłaściwość mego postępku. Czuję się trochę jak zdrajca, chociaż wiem, że nie jestem winien.
Powinienem mieć żal do mego ojca, że wymagał ode mnie uczciwości w patrzeniu na świat, sprawiedliwego osądzania rzeczywistości, samemu będąc w porządku. Nauczył mnie wybaczać maluczkim, skoro "nie wiedzą, że grzeszą". Dał mi - wraz ze szlachetną krwią - szlachetne pochylanie się nad potrzebującymi, umiejętności rezygnowania "ze swego", jeśli to służy ogólnemu dobru lub ratuje czyjeś ważne sprawy.
Sam kiedyś odszedł na wcześniejszą emeryturę, chociaż jako pracownik naukowy i badacz mógł zapewnić sobie przez długie lata przyzwoitą pensję (jak na PRL), ale stwierdził, że nie jest w stanie wykonywać pracy, która ma w założeniach zwracać uwagę na nieprawidłowości, skoro nikt tej pracy nie potrzebuje i jest ona tylko udawaniem.
Moja ponad 20-letnia praca w resocjalizacji pokazała, że polski system oświatowy na wszystkich szczeblach jest fikcją. Ci, którzy wykonują ją z pasją i szczerze, są w mniejszości i zepchnięci na bok. Praktyka pokazuje obskurność i prymitywizm ludzi przygotowujących "przyszłość narodu" do kierowania swoim życiem i Polską. Kolejni naprawiacze - okazują się coraz większymi dyletantami. Reforma oświaty ministra Handke, w której uczestniczyłem w zespole doradczym przy MEN w latach 90-tych, dostarczyła mi wielu frustracji, gdy ministerstwo - po konsultacjach z naprawdę światłymi naukowcami oraz praktykami - odrzuciło wszelkie nowatorskie propozycje zespołu, a w swoich decyzjach poczyniło potężny krok wstecz.
Teraz, kiedy biorę udział w edukowaniu (na poziomie wyższym) przyszłych nauczycieli i wychowawców, stwierdzam, że studenci w ogromnej większości są mało aktywni i kreatywni, bezrefleksyjni, a przede wszystkim mają poważne trudności ze rozumieniem pojęć, zjawisk, zależności między nimi, pojmowania innych ludzi oraz samych siebie. Proste instrukcje są niezrozumiałe. Obca jest empatia. Sceny z filmów traktowanych edukacyjnie a traktujących o nietolerancji, przemocy, mechanizmach społecznych, pułapkach bezmyślnego pełnienia ról - sceny poruszające - budzą śmiech, jak u niedojrzałych nastolatków, z niewykształconym ego. Mam wrażenie, że moje słowa są zapisywane jedynie dlatego, że będą wymagane na zaliczeniu. Ogromną radość dają ci młodzi ludzie, którzy chcą czegoś się dowiedzieć, zadają pytania, zostają nieco po zajęciach... Garstka...
A do tego kompletny brak dostępu do pożądnej literatury. W tej chwili zadaję sobie pytanie - ile jest sensu w tym, co robię, skoro nikt tego nie potrzebuje?