[15.01.2009.]
Jakoś mi się tak ckliwie zrobiło... Nie nie, nie ckliwie - zacząłem oceniać wspomnienia. I stwierdziłem, że wiele osób, zniechęconych do życia, pogubionych, zawiedzionych, bezradnych, żyjących bez żadnych nadziei - powinno mi zazdrościć.
Stwierdziłem po pierwsze, że napisanie książki o survivalu, zamiast spodziewanych gromów od znawców tej sztuki, dało mi masę dobrych znajomości - także z ludźmi, do których kiedyś nie śmiałbym podejść ;)
Stwierdziłem po drugie, że survival powoduje mój nieustanny rozwój, daje wewnętrzny spokój, dostarcza pozytywnych wrażeń. Jestem wręcz przekonany, że dzięki niemu będę żył dłużej (sic!) i lepiej (sic! sic!)
Po trzecie na koniec, dzięki moim wyjazdom z innymi ludźmi byłem świadkiem niesamowitych przemian w ich życiach - tak w trybie życia, jak i w osobowości oraz postawach - wypracowałem sobie całą metodykę pracy z innymi i jednocześnie zdobyłem przyjaciół.
To ogromna ilość "dobrego", nieoczekiwana i oczekiwana, czyniąca życie pięknym - co by nie gadać...