[17.02.2003]
Poniższy tekst jest dosłownym cytatem listu, który wysłałem do jednego z winowajców.
Nie podaję kto to był.
Zresztą i tak niczego nie zrozumiał - moje teksty niezmienione widnieją na jego stronie, można sprawdzić...
"Doszły do mnie echa końcowej fazy naszej wspólnej awantury (na wszelki przypadek przypominam, że awantura pochodzi od adventure...).
I w tym miejscu wtrącę się jako autor. Po pierwsze dziękuję za szybki mail. Po drugie znam każde słowo napisane przez siebie w książce "Survival po polsku", a ja z nikogo nie zrzynałem nigdy. Stąd zdziwienie, że na Waszej stronie - co do słowa - był mój tekst z mojej książki (nam - czyli mnie i mojemu 'monterowi' - może się trochę mylić, co jest wzięte z książki, a co jest z www, bo niektóre moje książkowe teksty wpakowane są na nasza stronę).
Problem polega na tym:
Z Jackiem Pałkiewiczem nie mamy nic wspólnego - w sensie tekstów - bo moja książka już się drukowała, kiedy wyszło jego dzieło przetłumaczone z włoskiego. Ja włoskiego nie znam. Poza tym Jacek Pałkiewicz czytał moją książkę, gratulował mi jej i nawet coś zacytował (żywym głosem, publicznie, nie pisemnie) - gdyby widział jakiś podejrzanie wspólny tekst, to by z pewnością ostro zareagował.
Jestem autorem, który za swój honor ma unikanie nawet cienia podejrzenia, że cośkolwiek napisał mając przed sobą cudzą książkę (lub kilka). Takich kompilacji w literaturze survivalowej jest mnóstwo, bo w sumie 'przepisy' wiele się nie zmieniają - wystarczy je ubrać nieco w słowa i już się coś ma "własnego". Z Jackiem Pałkiewiczem z satysfakcją stwierdziliśmy ISTOTNE różnice w paru poglądach - co świadczy najdobitniej o samodzielnym myśleniu po obu stronach.
Podobne niepokoje przy wydaniu swojej książki "Zanim wyruszysz, czyli coś o survivalu" miał Andrzej Trembaczowski. Uwidocznił to wyraźnie, pisząc o mojej książce w spisie literatury na końcu tomu. Kiedyśmy się lepiej poznali, fantastycznie wyszło pewne zróżnicowanie w widzeniu "buszowania po świecie" i w ten sposób nie tylko, że sobie nie zagrażamy, ale wręcz wzbogacamy wzajemnie swoje myśli i w książce, i w życiu.
Zatem istnieje prawdopodobieństwo wykorzystania BEZ MOJEJ WIEDZY w piśmie Komandos mojego tekstu - skoro, jak słyszę, tekst z Waszej strony mógł stamtąd pochodzić. Będę bardzo wdzięczny za jakiś bliższy namiar. Kiedyś bowiem proponowano mi, abym pisał do Komandosa, dostarczyłem nawet (chyba ok. 1996 r.) do redakcji w Krakowie płytkę CD z tekstem mojej pierwszej książki jako próbkę... A potem jakoś nie było odzewu. Za teksty nikt mi nie płacił. Ja zaś nie czytywałem tego pisma - nie mogłem więc śledzić, czy coś podejrzanego się nie dzieje.
Pozdrawiam serdecznie i mam nadzieję, że coś się wyjaśniło
PS. Jestem chyba zobowiązany wyjaśnić, że w ostatnich latach widuję w dużych ilościach cytaty ZE MNIE w pismach, stronach internetowych, audycjach o survivalu - nikt nie wspomina jednak, skąd te słowa wziął...
A przecież to nie jest wstyd..."