BEZPIECZEŃSTWO W DOMU

Kiedy czujecie się zupełnie bezpieczni w swoim zacisznym kąciku, pamiętajcie o rozmaitych zagrożeniach, które tu was właśnie mogą dopaść.

We wszystkich tych przypadkach najważniejsze, co możecie zrobić, to zapobiegać im (prócz żywiołów naturalnie).
To też jest najprawdziwszy survival!
Choć nie sport.
Znam niejednego takiego, który niemal wypina pierś po ordery, gdyż pragnie uznania bohaterstwa wykazanego w ciężkich bojach z przeciwnościami życia, których mógł uniknąć lub które wywołał osobiście. Jest niesłychanie dumny z siebie i czuje żal do innych, że wzruszają ramionami i pukają się w czoło. Fatalnie bowiem to świadczy o survivalowcu, że walczy z przeciwnościami losu, które sobie sam na głowę sprowadził. Co innego, gdy umie się on znaleźć w sytuacjach, które wymagają i szybkiego reagowania, i myślenia przy tym; gdy dla kształcenia umiejętności tworzy sobie sam dla siebie sport. Tymczasem liczcie się z tym, że sam los zechce was doświadczyć. Ale nie prowokujcie...
Ogarnijcie - czarodziejskim jakby - spojrzeniem swoje życie. Nie, nie. Wcale nie chodzi o pełne patosu "Moje Doświadczenia i Osiągnięcia"! Przyjrzyjcie się dniowi codziennemu, jak funkcjonują u was te rzeczy, które decydują o bezpieczeństwie waszym i domowników. Przyjrzyjcie się:

Nie twierdzę, że to już wszystko, ale myślę, że idąc tym tropem dacie sobie radę.
Zagrożenie może przyjść od ludzi lub od strony techniki, albo też - natury.
Przestępcy mogą zastosować dwa warianty odwiedzin w waszym domu: podczas waszej nieobecności albo tak, by właśnie was zastać. Pierwszy przypadek to sprawa wyczekania na dogodny moment wejścia. Możecie być poza domem przez krótki czas (szkoła, praca, odwiedziny u rodziny podczas świąt) lub też wyjechać na wakacje.
Ten drugi wariant zakłada z kolei, że posiadacie coś cennego, to coś jest ukryte i możecie osobiście wskazać miejsce schowania. Wówczas przestępca odwiedza was tak, by na pewno móc wymienić parę słów. Bywa tak, że wejście odbywa się wraz z właścicielem mieszkania, gdy ten otwiera drzwi, albo też gdy właściciel jest w środku, ale za to sam otworzy drzwi przestępcy.
Może być tak, że przestępca spodziewa się, że nikogo nie ma w domu (takie były oznaki), ale natyka się na kogoś drzemiącego, zapracowanego lub siedzącego w wannie. Wynika to z nadmiernego pośpiechu przestępcy lub jego niezbyt dokładnej obserwacji domu.
W otoczeniu domu opłaca się znać zakamarki, w których może się ukryć jakiś wredny typ. Zakamarki niewidoczne z domu lub podwórza można uczynić trudno dostępnymi, np. przez obsadzenie kolczastymi krzewami. Istotne jest dobre oświetlenie terenu; ważne jest, by nie oślepiało ono tego, który z domu wygląda, któż to się kręci po podwórku.
Gdy mówimy o klatce schodowej, mamy na myśli również wszelkie zakamarki, w których mógłby się ktoś zaczaić. Temat "wrednego typa" to wcale nie majaczenia paranoika: w ojczyźnie zmieniło się wystarczająco dużo, by zachęcić rozmaitych ludzi do spełniania swych anormalnych zachcianek. Nie musicie być wcale super-bogaci, żeby ktoś zechciał was napaść. Klatkę schodową powinni mieć w szczególnej pieczy wszyscy lokatorzy. Sam instynkt powinien podpowiadać, by wyglądać przez wizjer na sam odgłos dziwnych hałasów. Takie wyglądanie wcale nie jest wścibstwem, wasze zainteresowanie może uratować sąsiada będącego w opałach.
Drzwi wejściowe winny być zaopatrzone w dobry wizjer. Jeśli stwierdzicie, że wizjer jest czymś z zewnątrz zasłonięty - nie otwierajcie!
Oczywiście, jeśli przestępca będzie chciał wejść, to wejdzie. Nie przesadzam ani-ani. Nasi budowlani wciąż serwują nam, jako główne drzwi wejściowe, płachty tektury zaopatrzone w klamki. Dla fachowca jest to sprawa sekund. Nawet porządniejsze drzwi ustępują wobec dobrze zastosowanego łomu. Fachowiec tylko spojrzy na konstrukcję drzwi i już wie, gdzie przyłożyć narzędzie. Waszym zadaniem jest utrudnienie mu tego. Najlepiej, gdy sam system zabezpieczeń przekonuje włamywacza, że na te drzwi trzeba będzie stracić wiele czasu. Może jednak nabrać wtedy przekonania, że bardziej opłacalne jest wejście przez okno.
Skoro jednak o drzwiach mowa: od wejścia drzwiami skuteczniej odstrasza większa ilość zamków, niż jeden - wysokiej jakości. Dużą przeszkodą dla włamywaczy, zniechęcającą ich często do dalszego działania, są drugie drzwi znajdujące się 20-30 cm za pierwszymi, zwłaszcza, gdy są mocniejsze. Może być to też krata. Bliskość tych dwu przeszkód zmusza włamywacza, by pracował przy drugiej przeszkodzie nie mogąc się ukryć, bo ma na to za mało miejsca. Otwarte pierwsze drzwi wystarczająco dobrze zdradzają jego zamiary.
Statystyki podają, że włamaniami zajmują się zazwyczaj "fizole", lubiący subtelną pracę z łomem bardziej niż znawcy sztuki dorabiania kluczy. Mimo, iż część zamków daje się otworzyć "kluczem uniwersalnym" (czytaj: "odpowiednio podpiłowanym kluczem"), to 50% wtargnięć do domostw odbywa się przy pomocy łomu, ok. 24% - przy pomocy ciężkiego przedmiotu do podważenia kraty, wybicia szyby, usunięcia okienka piwnicznego itp., zaledwie 2% - to wejścia z dopasowanymi kluczami lub wytrychami. Ten ostatni sposób, to nie tylko "pasówki", ale też inne techniki. Nie będę tu ich wymieniał, by nie nauczać. By ostrzec, powiem, żebyście zwracali uwagę na obecność gumy do żucia w zamku. Jeśli stwierdzicie, że jest - tego samego dnia wymieńcie zamek!
Nie chcę was jakoś specjalnie wystraszać, ale tak naprawdę, to działają już tacy złoczyńcy, którzy przez otwór (na przykład w drzwiach - dziurka od klucza) wprowadzają do pomieszczenia lotne substancje paraliżujące układ nerwowy i po chwili spokojnie buszują w mieszkaniu, podczas gdy gospodarz leży bezwładnie i bez pamięci. Sposoby te bywają już stosowane w pociągach wobec bogaciej wyglądających podróżnych, najczęściej w nocy.
Gdy bandzior już otworzy drzwi wejściowe, znajdzie się w przedpokoju. W razie jego sprytnego wtargnięcia aż do tego miejsca, tu właśnie może się rozegrać ostatni etap obrony. "Obrona" może tu znaczyć bardzo wiele. Można przez nią rozumieć zarówno rozpaczliwe wymachiwanie rękami, jak i wszczęcie alarmu, czy wydobycie broni gazowej, albo... spokojne danie "wolnej drogi". Ważne, by nie wpaść w panikę.
Znam przypadek, gdy starszy pan udawał niedowidzącego i przygłuchego tak skutecznie, że udało mu się przekonać włamywacza, iż bierze jego wtargnięcie za... wizytę kuzynka. Ucieszony z odwiedzin dawno nie widzianego młodzieńca udał się do sklepu po butelkę czegoś mocniejszego, by to uczcić, lecz wrócił już z policją. Włamywacz czekał zadowolony w fotelu.
A czy słyszeliście o gościu, który zaczepiony przez bandziora, zaczął... wynajmować go do porachunków z sąsiadem? Zły sąsiad był wyimaginowany. Natomiast bandzior zapomniał z czym przyszedł.
W przedpokoju warto mieć pod ręką coś, co może być dobrym narzędziem obrony, jeśli będziecie potrafili bronić się w ten sposób. Można mieć podręczny miotacz gazu. Można mieć zainstalowany przycisk do syreny alarmowej. Tu uwaga: nagły alarm, nagłe wystraszenie bandyty, zwłaszcza udowadnianie, że się go zapamiętało (albo zna), że zaraz się wezwie policję - wszystko może spowodować, że wpadnie on w panikę i ucieknie, albo że całkiem świadomie i z wyrachowaniem pozbędzie się świadka.
Okna i balkony mogą być zabezpieczone na zewnątrz... roślinami. Obsadzenie wszelkich otworów budowlanych roślinami kolczastymi lub tworzącymi plątaninę gałęzi, to oczywiste utrudnienie dla złodzieja. Ponadto warto stosować naklejone na szyby specjalne folie antywłamaniowe. Kraty umocowane na zewnątrz balkonu znajdującego się na parterze stwarzają złodziejom lepsze warunki do wspięcia się na pierwsze piętro.
Do tego wszystkiego należałoby dodać, że kluczom od mieszkania należy się duża troska i uwaga. Takie przemiłe pęki kluczy lubią, by o nich pamiętać, nie nosić na wierzchu torby czy w kieszeni płaszcza. Odwdzięczają się zazwyczaj dużą wiernością.
Gdy gdzieś wyjeżdżacie, nie róbcie wielkich scen pakowania samochodu przed domem. Lepiej przenosić pakunki po trochu, w pewnych odstępach czasu. Listy w skrzynce, ulotki i karteczki wkładane w szczelinę drzwi i pozostawione tam przez parę dni, to sygnał dla złodzieja, że dom jest pusty. O wyjeździe dobrze jest poinformować najbliższych sąsiadów, może nawet niechby wpadali podlewać kwiaty i zapalać wieczorem jakieś światło. Jeśli nie jesteście typami żyjącymi w zgodzie z sąsiadami - w co wątpię - to przynajmniej zainstalujcie sobie elektroniczne urządzenie włączające i wyłączające prąd w odpowiednich porach, udających, że ktoś jednak w domu jest. Rzecz jasna, że takie urządzenie może kiedyś zastrajkować, ale taka jest już cecha rzeczy martwych, że lubią bywać złośliwe. Na przykład schody potrafią znienacka wyskoczyć na nas i kopnąć w zadek. Trzeba je oduczać tej niemiłej cechy przez dbałość, by chodniki położone na schodach nie były ruchome, by stopnie nie były obficie napastowane albo wyślizgane, by nie leżały na nich porzucone dziecięce zabawki.
Instalacja elektryczna też lubi zrobić głupi dowcip, gdy zaniedbamy ich dokładne, nieruchome w ścianie i zaizolowane zamontowanie. Co jakiś czas powinno się przejrzeć jakość owej instalacji, która przecież w wyniku użytkowania obluzowuje się, obnaża z izolacji. Zaniedbana instalacja elektryczna potrafi zemścić się nie tylko kopnięciem prądu, ale też iskrzeniem prowadzącym często do pożaru.
Oprócz tego elektryczność może się stać niesłychanie niebezpieczna, gdy nie zainteresujemy się jej obecnością w pobliżu wanny, w której się kąpiecie. Golarka elektryczna, suszarka do włosów, grzejnik, radio...
To wszystko, to przedmioty potrafiące znaleźć się na półeczce obok wanny, na przenośnym stoliku, bo uważamy je tu za potrzebne, wręcz niezbędne. A ileż już było ofiar - śmiertelnych - gdy podłączona do gniazdka suszarka wpadła do wanny! Sam zresztą, będąc nastolatkiem, w ostatniej chwili złapałem nad powierzchnią wody przenośny telewizorek, bo chciałem podczas kąpieli obejrzeć sztukę teatru telewizji czy jakiś film.
W wypadku porażenia prądem, jeśli człowiek styka się wciąż ze źródłem prądu, należy natychmiast zdezaktywować owo źródło przez wyciągnięcie wtyczki z kontaktu bądź wyłączenie korka. Podobnie zresztą należy postępować wobec instalacji gazowej, gdy niesie akurat zagrożenie - wyłączyć główny zawór.
Nie jestem pewien, czy wiecie o tym, że w wypadku porażenia elektrycznością ofiarą pada przede wszystkim system oddechowy. Następuje więc paraliż układu oddechowego - czyli płuc - i porażony człowiek zwyczajnie dusi się. Pierwszą pomocą po oddzieleniu od niego porażającego prądu, jest pobudzenie i wspomożenie ośrodka oddechowego przez zrobienie sztucznego oddychania*. Następnie, osobie już przytomnej, trzeba podać środki wzmacniające pracę serca (cardiamid).
W tej chwili, będąc dorosłym człowiekiem, nigdy bym nie popełnił czegoś takiego, jak siedzenie w wannie w towarzystwie telewizorka, ale gdy brak jest komuś doświadczenia i wyobraźni, wszystko jest możliwe. Dlatego właśnie okazuje się, że najbardziej narażone na wypadki w domu są dzieci.
Największa ciekawość, a więc i aktywność, cechuje właśnie małe dzieci. To one wszędzie włażą, wszystkiego dotykają, wszystkiego próbują i smakują. Dlatego stale przypomina się młodym matkom, aby nie stawiały garnków z wrzątkiem na brzegu pieca czy stołu, dlatego każe się chować drobne przedmioty, które dziecko potrafi połknąć i zadławić się tym, dlatego przestrzega się, by lekarstwa były umieszczone niedostępnych miejscach, dlatego każe się sprawdzać umocowania szafek wiszących, do których dzieci lubią się wspinać i wdrapywać na nie lub włazić do środka.
Szczególnie dobrze powinna być przejrzana apteczka. Leki, które są trujące i szkodliwe w razie połknięcia przez dziecko - powinny być dla niego niedostępne. Leki zewnętrzne winny być starannie oddzielone od wewnętrznych choćby i dla naszego dobra: łatwo jest bowiem w pośpiechu chwycić nie ten lek, który się chciało. Dobrze jest, jeśli lekom w apteczce towarzyszy ich spis, by w razie potrzeby każdy mógł się zorientować co jest na co.
Dzieci powinny być szczególnie starannie przygotowane na niektóre niespodzianki. To przygotowanie powinno zawierać w sobie pewne proste recepty na postępowanie, a więc przećwiczenie i zapamiętanie, że ważne są tu:

Bezpieczeństwo w domu,
to apteczka zawsze dostępna i poprawnie zaopatrzona.
To latarka, zawsze sprawna.
To umieszczony w konkretnym miejscu zestaw narzędzi.
To mała gaśnica samochodowa.
To znajomość numerów telefonów alarmowych.
To wszelkie umowy z sąsiadami, czyli:

Nadawaniu sygnałów alarmowych należy się bacznie przyglądać (przysłuchiwać) i raczej nie brać ich za rodzaj dziwacznych żartów. Dotyczy to wszelkich sytuacji!

SURVIVAL PO POLSKU - Krzysztof J. Kwiatkowski


Zagrożenia ze strony natury, które możecie spotkać niemal każdego dnia w Polsce, to przede wszystkim pożary. Na nich właśnie skoncentruję się w książce. Powodzie, które również dotykają nasz kraj, są zjawiskiem równie nagłym i gwałtownym, lecz zdarzają się nieporównanie rzadziej. Dlatego też proponuję szukać informacji o powodziach także w nowym wydaniu mojej książki.

Krzysztof J. Kwiatkowski


[ strona główna ] [ NOTATNIK KRISKA ] [ AKTUALNOŚCI... ]
[ FILOZOFIA SURVIVALU ] [ ABC survivalowca ] [ PRZYGODY i RELACJE ] [ ŹRÓDŁA WIEDZY ] [ DYSKUSJE i ODEZWY ] [ RÓŻNOŚCI ]
[ ENGLISH VERSION ]