Piękni w moim życiu




Przeżyłem w sumie sporo lat na tym świecie.
Niezbyt dawno to było, gdy byłem urwisem w podstawówce, a już zupełnie wczoraj męczyłem się z maturą.
Od pewnego czasu przyglądam się mej brodzie i stwierdziłem, że coś tam się dzieje.
Czy Wam też siwieje ten lub ów włos...?

Ja w VIII klasie Ja w dzień 18 urodzin Ja na studiach plastycznych ...kiedy założyłem poradnię dla dzieci Już na pedagogice Jadę na Wybrzeże w Sierpniu 1980... robić prawo jazdy Szaleję w Bieszczadach

Okazuje się, że moje życie wcale nie było ubogie, nudne i pozbawione...
No właśnie. Niczyje życie nie jest pozbawione ludzi. Ale też nie każdy napotyka tych wielkiego formatu.
Miałem szczęście. Miałem dużo szczęścia, bo spotkałem cudownych ludzi, o których chcę Wam napisać.

Mam zamiar dopisywać kolejnych Wielkich i po kilka słów o każdym z nich. Na początek będzie ich niewielu.



 
RODZICE

Moja Mama

Mama - gimnazjum Kunickiego w Lublinie Mama - mieszkałem wtedy w internacie

Moja Mama nie żyje. Umarła w grudniu 1999 roku.
Pamiętam ją od najwcześniejszego dzieciństwa,
no bo jakżeby inaczej...?
Moja Mama nuciła mi melodie, które kocham do tej pory.
W ten sposób nauczyłem się słuchać Bacha i Griega.
Kiedy wracaliśmy z przedszkola wyklaskiwaliśmy rytm
i trzeba był zgadnąć, czy to Beethoven, czy Puccini.
Moja Mama opowiadała mi bajki,
w których tato-mózg zarządzał wszystkimi komórkami ciała
i w ten sposób, jako przedszkolak, wiedziałem,
jak skonstruowany jest człowiek.
Moja Mama mówiła wiersze i ja też mówiłem wiersze.
Moja Mama rysowała obrazki i ja też to robiłem.
Oprócz nas, mówiły wiersze i rysowały
inne dzieci z mego podwórka.
Teraz też wiele potrafię.
Kiedy dorastałem, wydawało mi się,
że opiekuńczość mojej mamy przynosi mi wstyd
przed kolegami i buntowałem się.
Uciekałem przed ręką chcącą pogładzić mnie po głowie...
Teraz brakuje mi tego dotyku...

W dniu śmierci mojej Mamy wziąłem do ręki kartkę,
którą mi wręczyła
- jako bardzo ważną - pół roku wcześniej.
Rzuciłem ją wtedy w kąt,
bo akurat wydała mi się mało ważna.
Teraz przeczytałem na niej dzisiejszą datę...
Przeszedł mi dreszcz po plecach.
Moja Mama napisała mi na kartce:
"... odziedziczył mój syn 10 grudnia 1999 roku"
Oto pół roku wcześniej
moja Mama wypisała datę swojej śmierci...!



Mój Ojciec

Ojciec po powrocie z niewoli, po bitwie pod Arnhem Ojciec - trzyma się rewelacyjnie

Żyje i ma się dobrze. Odkąd zaczynałem rozumować,
zawsze był dla mnie wzorem.
Jego rozsądek i opanowanie dały mi spokój wewnętrzny.
Czułem dumę, że przeżył godnie poniewierkę gdzieś na wschodzie,
że trafił do Armii Andersa i walczył jako spadochroniarz
pod Arnhem w Holandii.
Ojciec pokazywał mi mnogość dróg wiodących przez życie.
Ojciec też ukazywał mi prawdę i fałsz
kryjące się w cieniach i mrokach.
Prawda - ze strachu...
Fałsz - podczas czajenia się do skoku...
Takie pierwsze "survivale"?

Nauczyłem się od ojca,
jak wędrować mając swój dobytek przy sobie,
jak zwracać się do obcych ludzi o pomoc w zaspokojeniu potrzeb,
jak im się odwdzięczać.
Wędrowaliśmy razem w miejsca niedostępne.
Ojciec szedł przodem tam, gdzie nie było jeszcze
innych ludzi przed nami.
Ojciec nauczył mnie wytrzymywać, gdy chce się pić,
kiedy dawni się nie jadło i kiedy jest zimno.
Ojciec pokazał. jak się śpi na mchu,
jak na posłaniu z gałęzi, jak na sianie.
Ojciec zapalał i gasił ogień.
Ojciec władał pogodą,
bo zawsze była taka, jaką wypowiedział.
Teraz ja idę przed innymi...
Ojciec o swoim słynnym koledze, Januszu Żurakowskim
Ojciec... pod Arnhem


OPIEKUNOWIE
Ciocia Lunia
Ciocia nie była ciocią.
Była pierwszą osobą, poza moimi rodzicami,
która żyła tak blisko i była dla mnie tak przyjazna.
Nawet nie odbierałem jej jako staruszkI.
Kiedy ukrywałem się przed wrednością świata
w jej małym pokoiku, robiła mi coś smacznego do jedzenia
i nigdy nie zadawała głupich pytań:
na przykład czemu jestem na wagarach...
Jadwiga Keller - Moja Wychowawczyni ze szkoły
Była tą wychowawczynią przez całą podstawówkę.
To rzadkość.
Nie wiem czy nie jest jeszcze rzadziej spotykana wychowawczyni, która byłaby tak bliska swoim dzieciakom...
Spotykam ją czasem na ulicy i opowiadam jej wszystko o sobie - jak matce...

 



MISTRZOWIE
 

Stefan Stuligrosz - dyrygent Poznańskich Słowików
Jedyny Ktoś, tak znany w świecie i mający ogromne sukcesy artystyczne, który zawsze był tak serdecznym i ciepłym Człowiekiem.
Znam Go już prawie 30 lat.
Moi wychowankowie poznawali Go przelotnie,
podczas koncertu w filharmonii,
na który ich poprowadziłem - a już czuli się,
jakby od dawna byli przyjaciółmi.
Niebywałe...


Profesorze, życzę wielu sukcesów!

 

Basia Kwaśkiewicz - Pierwsza Dorosła Przyjaciółka
Jeśli był ktoś, kto przygotował mnie do bycia troskliwym wychowawcą, to tylko ona (poza moją Mamą).
Uczyła mnie pokory wobec moich obowiązków.
Uczyła mnie odpowiedzialności.
To ona powiedziała mi: "Jeżeli dajesz dziecku Dobro, 
nie oczekuj wdzięczności - nie po to dajesz."

"Jeśli dziecko siada ci na kolana, to nie dlatego,
że jesteś taki cudowny - ono potrzebuje dorosłego"

"Każdy chłopiec chce mieć swego mężczyznę,
do którego będzie mówił TY"

Basia i jej wspaniały mąż, Czesiek, przyjęli pod swój dach Roberta, wychowanka z domu dziecka.
Niegdyś ja byłem jego wychowawcą i poznałem jego szlachetną duszę,
potem Basia pracowała w tym domu dziecka...
Robert przylgnął do obojga kiedy stał się pełnoletni.
Teraz ma swój nowy dom, nową matkę,
nowego ojca i nowego brata.

 

Wojtek - Mój Sąsiad
Nie wiem kiedy staliśmy się braćmi.
Zawsze na posterunku swej życzliwości, gotów do pomocy i wsparcia.
Kiedy moja Mama była bez opieki, jeździł jej pomagać.
A te rozmowy przy herbacie...
Mój sąsiad jest kaleką: ma krótszą, sztywną nogę, garb i zniekształconą klatkę piersiową.
W języku narodowym są słowa, które jasno wskazują jaki jest stosunek
ludzi do rozmaitych zjawisk i zdarzeń.
Rozmawialiśmy o tym z Wojtkiem. W języku polskim są takie słowa:
KALEKA, INWALIDA, GARBUS, KULAS, SPRAWNY INACZEJ, NIEPEŁNOSPRAWNY...
Nie ma słów oddających sympatię, ciepło, życzliwość.



Leszek Nowak - Partner w Pracy

Leszek pitrasi coś na grillu - biwak z wychowankami

Kto tak potrafi podtrzymać mnie na duchu? Kto tak szybko stawia mnie na nogi po ściągnięciu na ziemię?
Jednocześnie - kto tak umie mnie dowartościować?
Kto jest tak uczciwy? Kto jest tak troskliwy i współczujący?
Leszek znosi do pracy - a pracujemy w zakładzie wychowawczym - mnóstwo rzeczy niezbędnych do życia grupy,
a więc i meble, i telewizor, i magnetowid, i zestaw audio, i piłki, i rakiety do tenisa stołowego;
zwozi beczki, flakony i słoiki z szamponami, z dezodorantami, z kremami, jaki uzyskuje szukając sponsorów.
Nie dostajemy tego wszystkiego ani od naszych dyrektorów (kiedy już coś jest - dostają inni),
ani od władz oświatowych, ani od władz gminnych. Wychodzi na to, że zarabiamy grosze,
żeby je jeszcze dzielić z naszymi podopiecznymi...



Krzysztof Panufnik - Mistrz Nowego Dnia

Krzysztof w trakcie wykładu

Pojawił się Ktoś. Na stare lata przyszło mi znów powitać swego Mistrza.
Przyznam, że nie liczyłem już na nic takiego. Autorytetów ubywa.
Jadąc na kurs ratownictwa medycznego do Poznania spodziewałem się, że ma on niezwykłą osobowość
i nawet poczułem malutkie ukłucie w sercu, kiedy powiedziała mi to osoba, która powinna zachwycać się... mną...
Teraz znów zaczynam wierzyć w ludzi...!



Są Inni. Szukam ich...



Powrót do pierwszej strony



Strona utworzona dnia 28-02-2002
przy pomocy programu Pajączek 2000 PRO