Moja Mama Moja Mama nie żyje. Umarła w grudniu 1999 roku. Pamiętam ją od najwcześniejszego dzieciństwa, no bo jakżeby inaczej...? Moja Mama nuciła mi melodie, które kocham do tej pory. W ten sposób nauczyłem się słuchać Bacha i Griega. Kiedy wracaliśmy z przedszkola wyklaskiwaliśmy rytm i trzeba był zgadnąć, czy to Beethoven, czy Puccini. Moja Mama opowiadała mi bajki, w których tato-mózg zarządzał wszystkimi komórkami ciała i w ten sposób, jako przedszkolak, wiedziałem, jak skonstruowany jest człowiek. Moja Mama mówiła wiersze i ja też mówiłem wiersze. Moja Mama rysowała obrazki i ja też to robiłem. Oprócz nas, mówiły wiersze i rysowały inne dzieci z mego podwórka. Teraz też wiele potrafię. Kiedy dorastałem, wydawało mi się, że opiekuńczość mojej mamy przynosi mi wstyd przed kolegami i buntowałem się. Uciekałem przed ręką chcącą pogładzić mnie po głowie... Teraz brakuje mi tego dotyku... W dniu śmierci mojej Mamy wziąłem do ręki kartkę, którą mi wręczyła - jako bardzo ważną - pół roku wcześniej. Rzuciłem ją wtedy w kąt, bo akurat wydała mi się mało ważna. Teraz przeczytałem na niej dzisiejszą datę... Przeszedł mi dreszcz po plecach. Moja Mama napisała mi na kartce: "... odziedziczył mój syn 10 grudnia 1999 roku" Oto pół roku wcześniej moja Mama wypisała datę swojej śmierci...! |
Mój Ojciec Żyje i ma się dobrze. Odkąd zaczynałem rozumować, zawsze był dla mnie wzorem. Jego rozsądek i opanowanie dały mi spokój wewnętrzny. Czułem dumę, że przeżył godnie poniewierkę gdzieś na wschodzie, że trafił do Armii Andersa i walczył jako spadochroniarz pod Arnhem w Holandii. Ojciec pokazywał mi mnogość dróg wiodących przez życie. Ojciec też ukazywał mi prawdę i fałsz kryjące się w cieniach i mrokach. Prawda - ze strachu... Fałsz - podczas czajenia się do skoku... Takie pierwsze "survivale"? Nauczyłem się od ojca, jak wędrować mając swój dobytek przy sobie, jak zwracać się do obcych ludzi o pomoc w zaspokojeniu potrzeb, jak im się odwdzięczać. Wędrowaliśmy razem w miejsca niedostępne. Ojciec szedł przodem tam, gdzie nie było jeszcze innych ludzi przed nami. Ojciec nauczył mnie wytrzymywać, gdy chce się pić, kiedy dawni się nie jadło i kiedy jest zimno. Ojciec pokazał. jak się śpi na mchu, jak na posłaniu z gałęzi, jak na sianie. Ojciec zapalał i gasił ogień. Ojciec władał pogodą, bo zawsze była taka, jaką wypowiedział. Teraz ja idę przed innymi... Ojciec o swoim słynnym koledze, Januszu Żurakowskim Ojciec... pod Arnhem |
Ciocia Lunia Ciocia nie była ciocią. Była pierwszą osobą, poza moimi rodzicami, która żyła tak blisko i była dla mnie tak przyjazna. Nawet nie odbierałem jej jako staruszkI. Kiedy ukrywałem się przed wrednością świata w jej małym pokoiku, robiła mi coś smacznego do jedzenia i nigdy nie zadawała głupich pytań: na przykład czemu jestem na wagarach... |
Jadwiga Keller - Moja Wychowawczyni ze szkoły Była tą wychowawczynią przez całą podstawówkę. To rzadkość. Nie wiem czy nie jest jeszcze rzadziej spotykana wychowawczyni, która byłaby tak bliska swoim dzieciakom... Spotykam ją czasem na ulicy i opowiadam jej wszystko o sobie - jak matce... |
Stefan Stuligrosz - dyrygent Poznańskich Słowików |
Basia Kwaśkiewicz - Pierwsza Dorosła Przyjaciółka |
Strona utworzona dnia 28-02-2002
przy pomocy programu Pajączek 2000 PRO