Po Transsyberii

[3.10.2004]

Wyjechałem i wróciłem.
Byłem, widziałem.
Jak dalece zwyciężyłem...?

Zwycięstwem niewątpliwie było przetrwanie tego wszystkiego, co przetrwali wszyscy moi towarzysze podróży. Uciążliwość długotrwałej, czasem monotonnej jazdy, krótki sen, niewielkie i pośpiesznie jadane posiłki. Przebywanie w ograniczonym liczbowo do kilkunastu osób gronie, z którym człowiek nie zawsze do końca się zgadzał czy identyfikował.

Zwycięstwem było przetrwanie... zachłyśnięcia się Syberią. Dawka była przeogromna. Oddziaływanie - otumaniające i wprawiające w nastrój dotąd jeszcze nieznany. Przestrzenie, których nie da się opisać. Kolory, których nie pokaże żadne zdjęcie. Powietrze, jego dotyk na skórze, woń w nozdrzach, temperatura... Jak to wam opowiedzieć?

Puchar Zwycięzcy Rajdu TRANSSYBERIA-GIGANT 2004

Czemu mam ten puchar...?!

Nie bardzo jednak godzę się - gdzieś w mojej duszy - z uznaniem się za zwycięzcę Rajdu. Tłumaczono mi, że każdy kto powrócił z Syberii po przejechaniu 30.000 kilometrów - jest zwycięzcą. Niby tak... ale nie wtedy, gdy był jedynie tobołkiem położonym w samochodzie... Chociaż to honor dla mnie - mieć ten puchar i móc się nim chwalić. Tak, jak chwalę się rajdową kurtką...

Nie mówię tu bynajmniej o mojej przydatności (bądź nie) podczas wyprawy. Miałem pewne obowiązki i starałem się z nich wywiązać tak dobrze, jak mogłem.Traktowano mnie i po przyjacielsku, i z uznaniem za moje dokonania.
Z niektórych obowiązków szczęśliwie wywiązać się nie mogłem - bo to w sumie szczęście, że moja wiedza ratownicza i survivalowa mogła być nie wykorzystywana.

Mimo wszystko trudno czuć się zwycięzcą, gdy nie było się kierowcą owego samochodu, który rajdową trasę pokonuje. Przejechanie tylko około 2 tysięcy z 30 tysięcy kilometrów, to naprawdę żaden wyczyn, zwłaszcza, gdy jechało się po asfalcie (nawet najgorszym, czy nawet przez rosyjskie miasto)...

Medal uznania od Prezydenta Miasta Gdańska

Czemu nie mam innych medali...?!

Sprawę medalu widzę jeszcze inaczej. Owszem, jestem szczerze wdzięczny Prezydentowi Miasta Gdańska, że pamiętał o nas i naszym wyczynie. Odczuwam otrzymanie tego medalu jako zaszczyt. Jednakowoż... przychodzą skojarzenia: moje wysiłki w resocjalizacji były niepomiernie większe i daleko wychodziły poza moje obowiązki, które byłem winien Państwu Polskiemu. Działania były znacznie bardziej twórcze, związane z trudem i niebezpieczeństwem. No i trwały nie 1,5 miesiąca, ale 25 lat - bez ustanku.

I tu refleksja następująca: ilu mamy w Polsce ludzi, których działania - szczere, wytrwałe, pożyteczne - nigdy nie zostają zauważane i nagradzane choćby słowem uznania. Bo wiemy, że o medalach i nagrodach pieniężnych decydują pokraki, psychiczni nieudacznicy, jak ci, których ja mam koło siebie... A w sumie nie o medale przecież chodzi, prawda? Ale, żeby ktoś "dziękuję" powiedział, tak od serca i z prawdziwym uznaniem...

Stempel w paszporcie

Osiągnięcie bezsporne ...

Stempel wbity w moim paszporcie przez przedstawicielkę Administracji Prezydenta Rosji nie budzi żadnych kontrowersji, ani też zupełnie nie wywołuje negatywnych skojarzeń.
To widoczny śład po tym, że byłem w Tomtorze, miejscowości z obszaru Bieguna Zimna na planecie Ziemia.

Byłem, zobaczyłem, zwyciężyłem...


PS. A na koniec...
Koperski... podejdź no do płota, jak i ja podchodzę...
Na okoliczność...
Muszę Cię uściskać!

A oto do zagrania (np. w progamie Winamp) lub do ściągnięcia "Magadan" śpiewany przez Michaiła Kruga - oczywisty hymn Rajdu TRANSSYBERIA-GIGANT:

MAGADAN

KLIKNIJ NA OKŁADKĘ PŁYTY
uwaga - duży plik!

Do odegrania (np. w progamie Winamp) lub do ściągnięcia moja wypowiedź w radiowej "TRÓJCE" 24 września 2004:

TRÓJKA

KLIKNIJ NA MOJA GĘBĘ

I jeszcze artykuł w Poznaj Świat.


[Przygody - Transsyberia 2004]
[ strona główna ] [ NOTATNIK KRISKA ] [ AKTUALNOŚCI... ]
[ FILOZOFIA SURVIVALU ] [ ABC survivalowca ] [ PRZYGODY i RELACJE ] [ ŹRÓDŁA WIEDZY ] [ DYSKUSJE i ODEZWY ] [ RÓŻNOŚCI ]
[ ENGLISH VERSION ]