WRÓCIŁEM Z BIESZCZADÓW...


[Powrót do: Przygody]

[18.07.2003]

O przypadłości Witkacego

To wcale nie jest żart, ale gdy porozumiałem się w opisywanej sprawie z moim "pierwszopomocowym Guru",
on - czyli Krzysztof Panufnik z Poznania - rzekł mi bym pocieszył chłopaka,
bo to, co jemu się przytrafiło, zostało opisane w literaturze polskiej.
Witkacy mianowicie, w swoich listach do żony opisał niemal identyczny przypadek.
Ponadto Krzysztof Panufnik poprosił mnie, był dla rozweselenia chłopaka opowiedział mu żart.

UWAGA: ZWOLENNICY LIGI POLSKICH RODZIN I RADIA MARYJA -
nie jestem siewcą zgorszenia, ale proszę dalej nie czytać i nie oglądać!

"Przychodzi baba do lekarza i mówi, żeby pomógł jej mężowi, którego giez uciął,
ale żeby chociaż postarał się, by wymiary się nie zmieniły...
"

Teraz pora na wyjaśnienie. Widoczne jest ono na obrazku:

Rozmiar: 108200 bajtów

Naszego miłego kolegę, kiedy siedział w latrynce, odwiedził giez i usiadł mu na...

A teraz na poważnie!
PANOWIE - to niekoniecznie muszą być żarty...
Około 2-3 godziny po ugryzieniu chłopak już nie mógł oddać moczu.
Dopiero wtedy przyszedł z tym do mnie.

Groziło zatrucie organizmu mocznikiem.
Chłopak mógł być uczulony na tego rodzaju czynniki, wówczas skutki byłyby tragiczne.
Zwróćcie uwagę na widoczny na zdjęciu efekt, który wystąpił u osoby nieuczulonej.

Zastosowaliśmy:
- moczenie penisa w zimnej wodzie przez 15 minut (siad płaski w strumieniu)
- połknięcie środka przeciwuczuleniowgo
- połknięcie wapna
- okłady na ugryzione miejsce z wody i paroma kroplami cytryny przez 20 minut

Uwaga do ostatniego punktu:
Ugryzienia gza, komara, pchły, itd., należy traktować kwaśnym okładem (silnie rozwodniony ocet, woda Burowa, rozpuszczona Aspiryna, plaster cebuli, sok z rabarbaru lub szczawiu itp.), ale należy pamiętać, że żołądź prącia jest organem niezwykle delikatnym i należy tu zastosować łagodne substancje organiczne


O spotkaniu z siekierką...

To również nie jest żart, bo spotkanie odbyło się naprawdę.
Odbyło się ono w serdecznej (jak krew jest serdeczna), gorącej (jak krew jest gorąca) atmosferze. Okazało się wszakże, że siekierka poglądów nie zmieniła i zachowała swój duży chłód.

Dzieli nas obecnie równie duży dystans...

UWAGA: ZWOLENNICY RZĄDÓW PODOBNYCH DO OBECNYCH I POPRZEDNICH -
nie oglądajcie i nie czytajcie dalej - grozi wam zetknięcie z rzeczywistością!

Rozmiar: 136355 bajtów

Co zrobiłem:
- chwyciłem szybko palcami wskazującym i środkowym wierzch kciuka dla zatamowania krwotoku
- poprosiłem survivalowych towarzyszy o szybkie podanie bandaża
- założyłem ścisły opatrunek (nie za mocny, by nie doszło do martwicy)
- wysłałem jednego z chłopców do najbliższego schroniska z prośbą o zawiadomienie pogotowia
- sam ruszyłem ku szosie biorąc po drodze środek przeciwbólowy
- zostałem podwieziony terenowym samochodem schroniska Jaworzec do szosy
- zostałem zawieziony karetką do pogotowia w Lesku (ok. 40 kilometrów)
- zostałem zoperowany przez chirurga Jerzego Bentkowskiego

Uwagi do wydarzenia:
Od razu ujrzałem w ranie kawałki odciętej kości, a więc nie mogłem poprzestać na zwykłym zawinięciu rany - potrzebna była pomoc specjalisty. Droga była dłuuuga...
Ludzie ze schroniska okazali się rewelacyjni - dziękuję!
Lekarz okazał się rewelacyjny po stokroć - dziękuję po stokroć!
Pan Bentkowski mógł założyć mi tylko prosty opatrunek, dać zastrzyk z anatoksyny przeciwtężcowej i ewentualnie dać osłonę antybiotykową.
Pan Bentkowski wykonał w pogotowiu całą operację złożenia kosteczek, zeszycia torebki stawowej, zeszycia ścięgna, zeszycia powłok skórnych. Ponadto zadzwonił do szpitala, by pani obsługująca RTG poczekała 20 minut i nie szła jeszcze do domu (była już noc) i skierował mnie karetką na zdjęcie.
Jeszcze jedno... Lekarz przed operacją kazał mi zdjąć z serdecznego palca obrączkę. Powinienem to uczynić od razu - gdyby mi ręka spuchła zanim dojechałem do lekarza (a mogłoby to być za dwa dni na przykład), to byłoby nieciekawie...

Ach...! Wszystko wydarzyło się jednego dnia.


[25.07.2003]

O siekierce jeszcze słów kilka.

Aby móc przedstawić problem ciachniętego palca w internecie (co właśnie czynię), zadałem pytanie chirurgowi, panu Jerzemu Bentkowskiemu:

"Czy może mi pan podać ewentualną kolej rzeczy, gdybym nie pojawił się w pogotowiu?"

Oto odpowiedź:

1. WERSJA OPTYMISTYCZNA
Obwiązałem palec sam jakim czystym bandażem, nie dopuszczam do infekcji - goi się.
Ponieważ kość została poważnie naruszona, palec zrasta się - tworzy się staw rzekomy.
Palec może być sztywny.

2. WERSJA PRAWDOPODOBNA
Ponieważ naruszona została torebka stawowa, a produkuje ona maź smarującą staw,
powstaje sytuacja kłopotów z gojeniem się rany - maź utrudnia gojenie.
Nawet, gdyby rana zasklepiała się, maź powodowałaby ciągłe jej otwieranie się.
Wysoce prawdopodobna późniejsza konieczność amputacji palca.

Przedstawiam te informacje pod rozwagę.
Jestem zwolennikiem udawania się do specjalisty przy każdym poważniejszym urazie.
To też zachowanie survivalowe.

Dodam, że w stosunku do rany i jej okolic zastosowałem jak najbardziej survivalowy sposób na zapobieżenie stanowi zapalnemu - codziennie parzyłem palec pokrzywą (wcześniej zdejmując gips na chwilę). Pokrzywa powodowała silniejsze ukrwienie palca, zaś jej podstawowe właściwości polegają na hamowaniu procesów gnilnych, a tym samym stanów zapalnych w organizmie.

Wszystkich "twardzieli" pokazujących swą wytrzymałość oraz "biorących swoje sprawy w swoje ręce", co w praktyce oznacza zaniedbanie spraw higienicznych i częste, bezmyślne dłubanie w ranach - zachęcam jednak do wizyty u lekarza, bo najpierw należy wyleczyć się z 'twardości mózgu'.

Nawiasem mówiąc byłem zdumiony postępem mojej odporności na ból, którą ćwiczę przy każdej nadarzającej się okazji. Powstrzymuję się od sykania, "rzucania mięsem", podskakiwania na jednej nodze, machania ręką - działam spokojnie. Mentalnie 'wyłączam' ból, psychicznie godzę się z jego obecnością i toleruję lepiej. Nie myślałem, że aż tak dobrze.

Dodam jeszcze, że moje ćwiczenia odporności bynajmniej nie polegały na waleniu się młotkiem w palec, na przypalaniu twarzy papierosem, na wkręcaniu nosa w maszynkę do mięsa czy innym postępowaniu mający przynieść mi ból "ćwiczebny". Wiem natomiast, że jestem w stanie włożyć rękę do wrzątku bulgocącego na ogniu bez żadnych następstw w postaci oparzenia czy bólu.
Są świadkowie.
Jest ich wielu.
Byli zawsze ostrzegani przed naśladownictwem.
Niedowiarkowie... cierpieli.


[ strona główna ] [ NOTATNIK KRISKA ] [ AKTUALNOŚCI... ]
[ FILOZOFIA SURVIVALU ] [ ABC survivalowca ] [ PRZYGODY i RELACJE ] [ ŹRÓDŁA WIEDZY ] [ DYSKUSJE i ODEZWY ] [ RÓŻNOŚCI ]
[ ENGLISH VERSION ]