Ojcowie... piszą:

[04.02.2004]

pierwszy:

... mam 30 lat i dwójkę dzieci (chłopiec 10 lat, dziewczynka 9). Obserwując jak bardzo uzależniają się one od dobrodziejstw techniki i wygodnego miejskiego życia postanowiłem zabrać je na kilka dni do lasu, z dala od cywilizacji - tak aby pozbyły się irracjonalnych lęków oraz nabrały pewności siebie. Nie myślałem o żadnej "poważnej" szkole życia - myślę, że są jeszcze na to zbyt młode, ale  o "harcerskiej" przygodzie. Sam jako dziecko wiele czasu spędziłem na wsi na Warmii, uczestniczyłem w wielu rajdach - przeszedłem większość szlaków górskich w naszym kraju i chciałbym im również dać taką możliwość. Jednakże przyznaję, iż nie bardzo wiem jak się do tego zabrać, z jednej strony nie znam przepisów obowiązującego prawa - dotyczy np. rozbijania obozu w lasach państwowych, z drugiej natomiast poczucie odpowiedzialności zmusza mnie mnie do refleksji, iż jako człowiek niedoświadczony mógłbym narazić je na jakieś ryzyko. Mając to na uwadze rozpocząłem poszukiwanie informacji i w ten sposób trafiłem na Pańską stronę. O ile dobrze zrozumiałem organizuje Pan takie wypady?

I zaraz potem przyszedł następny e-mail:

Jestem ojcem 5-latka i szukam możliwości, by przybliżyć mu trochę las i środowisko. Sam byłem harcerzem, ale nie był to prawdziwy survival, a poza tym to było już lat temu wiele. Efekt jest taki, że sam nie umiem mu zaproponować czegoś ciekawego, odpowiedniego do jego wieku. Czy organizuje Pan (lub dysponuje informacjami kto może to dobrze robić) jakieś wyprawy (szukanie śladów zwierząt, podglądanie ptaków, itp.) odpowiednie dla 5-latka i taty-mieszczucha?


Oba listy ujęły mnie bardzo tym, że zauważam w nich nowe zjawisko. Raduje mnie ono niezmiernie, bowiem w czasie, gdy już nikt nie dba o nic, co nie mieści się w pojęciu "wyścigu szczurów", ktoś chce zadbać o zupełnie innego rodzaju doświadczenia dzieci.
Oto fragment jednej z moich odpowiedzi:

Ciesze sie z takich listow. Pracuje na codzien z mlodymi ludzmi, ktorych ludzie dorosli zostawili samych sobie. Dlatego kazde troskliwe myslenie o dziecku napawa mnie otucha, zesmy - gatunek ludzki - nie zdurnieli do konca...
Pozwole sobie na odrobine zadufania i powiem, ze pracuje mi sie dobrze z ludzmi w kazdym wieku - chciaz szczegolnie dobrze z takimi, ktorzy sie interesuja tym, co robimy (ale to oczywiste).
(...)
Ze swej strony podpowiem, ze 5-latkowi nalezy "organizowac doswiadczenia" pobudzajace rozne zmysly: mrowisko nalezy obejrzec, przylozyc ucho i posluchac jak biegajace mrowki szeleszcza, dac sie ugryzc (zadna tragedia...), polozyc chusteczke na mrowisko i zdjac ja po 10 minutach i powachac kwas mrowkowy (dobre na zatoki i katar). Jesli mrowki zrobily sciezke przez droge, warto pokazac, ze kieruja  sie one "droga zapachowa" i pokazac, jak zmiana zapachu zaburza ich chodzenie. Zaburzenie robi sie niewielkie (polozenie wlasnego palca w poprzek mrowczej drozki) lub duze (przeciagniecie palcem lub dlonia w poprzek mrowczej drozki niszczac ciaglosc woniejacego tropu) - przepyszne doswiadczenie! Do tego trzeba opowiedziec o roli mrowek w lesie i o ich ciagocie do mszyc. Mozna polozyc ogryziona kostke kurczaka na mrowisku i powrocic po pol godziny...

Tego rodzaju zajecia pozwalaja dziecku na madre poznawanie. Trzeba tylko poinformowac dziecko, ze przy samodzielnym poznawaniu musi sie ono zawsze zapytac o grozace niebezpieczenstwa. Przy takiej informacji trzeba zademonstrowac niebezpieczenstwa mniej grozne - oparzenie sie od ognia lub rozzarzonej galazki z ogniska, poparzenie przez pokrzywe, ugryzienie przez mrowki, wpadniecie po kolana z powodu slabego lodu. Powtarzam: to trzeba organizowac, a wiec isc do lasu bedac PRZYGOTOWANYM na to, ze dziecko bedzie mialo mokre buty i bezwzglednie poinformowac dziecko o szykowanej niemilej niespodziance.


[ strona główna ] [ NOTATNIK KRISKA ] [ AKTUALNOŚCI... ]
[ FILOZOFIA SURVIVALU ] [ ABC survivalowca ] [ PRZYGODY i RELACJE ] [ ŹRÓDŁA WIEDZY ] [ DYSKUSJE i ODEZWY ] [ RÓŻNOŚCI ]
[ ENGLISH VERSION ]