TEKST DLA NATIONAL GEOGRAPHIC

[21.08.2007.]

WYDRUKOWANY TEKST DLA NATIONAL GEOGRAPHIC

[21.08.2007.]

Witam Was ponownie w kwestii praktyk w mediach. Poniżej znajduje się tekst wydrukowany przez NATIONAL GEOGRAPHIC na 120 stronie magazynu TRAVELER, nr 4 sierpień/wrzesień 2007 roku. Wcześniej od redakcji otrzymałem do zaaprobowania do druku mój tekst, który przedstawiłem niżej (21.08.2007), a który został u mnie przez NG zamówiony. W tym momencie nie było informacji o tym, że może pojawić się jakiś współautor. Bardzo proszę - zwróćcie uwagę, ile mego tekstu (akceprowanego przecież przez NG!) znalazło się w artykule w postaci oryginalnej, a ile w postaci "podebranego" tematu przez panią Anię.

Jak macie ochotę, rozstrzygnijcie też dylemat, które z autorów zajmuje się survivalem przynajmniej od 20 lat i być może ma o tym pojęcie :) Kiedy to odkryjecie, zapewne będziecie "cieszyć się bowiem jak dzieci" ;) ***


PIGUŁKA SZCZĘŚCIA
Tekst   Anna Kłossowska   Krzysztof J. Kwiatkowski

Jesteśmy sami w górach. Wokół szaleje burza, walą pioruny. Przemoczeni do bielizny, przemarznięci i zgłodniali chętnie zajrzelibyśmy do majaczącej na horyzoncie chaty. Sączący się z komina dym to obietnica ciepłego kąta i strawy. Wystarczy zrobić tylko kilka kroków i będziemy zupełnie bezpieczni...

Jednak można spróbować zupełnie inaczej: zacisnąć zęby i poszukać schronienia przed deszczem w napotkanej pieczarze. Rozpalić ogień, zaspokoić głód garścią jagód czy poziomek zebranych po drodze, napić się wody ze strumienia, albo wręcz przygotować posiłek z roślin jadalnych i... mrówek. To survival - szkoła przetrwania, czyli umiejętność radzenia sobie w zaskakujących sytuacjach. Najczęściej chodzi o wypadki i katastrofy, zagubienia (np. w śnieżycy w górach), utknięcia (np. w grocie) albo też o nagłą chorobę.

Najchętniej wykorzystywaną "salą treningową" zwolenników tej sztuki są dzikie góry i lasy, ale również bagna i tereny podmokłe.

Survival łączy informacje z rozmaitych dziedzin wiedzy: geografii, meteorologii, biologii, psychofizjologii, medycyny i medycyny naturalnej, ratownictwa, fizyki, chemii, materiałoznawstwa i traperki oraz innych. Survival może być leśny (zwie się go też "zielonym" - symbolizuje idee poszukiwania natury) i miejski (to raczej wyzwanie rzucone cywilizacji, próba udowodnienia, że da się przeżyć w mieście w roli bezrobotnego i bezdomnego). Są jeszcze odmiany cywilna i militarna. Uczestnicy takiego kursu bądź szkolenia mogą dostać polecenie uprawiania raftingu na wzburzonej rzece albo odbycia wspinaczki skałkowej. Przy wykonywaniu poszczególnych zadań mogą odwołać się do najnowocześniejszych technik albo kombinować na wzór ludzi pierwotnych. Sposób nie jest istotny - liczy się cel. A ten jest jeden - poradzić sobie w trudnej sytuacji.

Survival staje się coraz modniejszy, bo nie tylko jest odskocznią od codzienności, dostarcza adrenalinowych wrażeń i pozwala na bliski kontakt z naturą. Ucząc przetrwania w leśnych ostępach czy na pustyni pokazuje jednocześnie, w jaki sposób pokonać trudności w dżungli życia, w firmie, zakładzie pracy, szkole. Do niego zresztą odwołuje się harcerstwo. Przecież to na obozach uczyliśmy się, jak zbudować szałas, zrobić ognisko, złowić rybę na wędkę z patyka. Za to na lewym ramieniu mundurka mogliśmy sobie przyszyć kolejne sprawności. I o to chodziło. W ten sposób nabywaliśmy nowe umiejętności, odkrywając zarazem ze zdumieniem, jak wielki drzemie w nas potencjał, ile w sytuacjach niecodziennych możemy zdziałać...

Szkoły czy warsztaty survivalowe podchwytują ten pomysł, dodatkowo go rozwijając. Powstają coraz to nowe mutacje survivalu. A firmy coraz skwapliwiej wysyłają na takie wyjazdy swoich pracowników, aby ich sprawdzić (szefowie obserwują np. jak ich ludzie radzą sobie pod presją).

Pierwszą w Europie szkołę przetrwania założył we włoskiej miejscowości Bassano del Grappa koło Wenecji dziennikarz i podróżnik Jacek Pałkiewicz. Jest on autorem wielu publikacji na ten temat.

Ale survival to nie tylko sztuka przetrwania. To coś więcej. Polując na mniej lub bardziej grubego zwierza wzorem Robinsona albo wcielając się w rolę bezdomnego (w przypadku survivalu miejskiego), niemal zapominamy o całym dotychczasowym życiu. Niespotykane sytuacje, jakie stają się naszym udziałem, nie pozwalają ani na chwilę dekoncentracji, jakiekolwiek wspomnienia, rozważanie problemów czy snucie planów. Jest tylko tu i teraz. A to, paradoksalnie, mimo stresu związanego z koniecznością dania sobie rady - odpręża i wyluzowuje. Na powrót niejako stajemy się czystą kartką, tak, jakbyśmy przeszli jakiś niezwykły seans terapeutyczny.

To oczyszczenie sprawia, że łatwiej stawimy czoło problemom, gdy wrócimy do zwykłego życia. Nagle mogą okazać się mniej skomplikowane niż przed survivalem. Bo w końcu czym jest zły humor szefa wobec wspinaczki po skałach nad rwącym potokiem, gdy cierpimy na lęk wysokości?

I na koniec jeszcze jedno, chyba najważniejsze. Survival przynosi nam radość w najczystszej postaci. Cieszymy się bowiem jak dzieci, gdy uda nam się przejść po linowym moście albo wspiąć na czubek sosny. A ludzie szczęśliwi, to ludzie bardziej efektywni, a więc skazani na sukces. W każdej sferze życia.


PS. Nawiasem mówiąc: zadziwiająca jest tendencja wielu mediów do czynienia z tekstu lekkostrawnej porcyjki łatwej do przełknięcia. Wszystko po to, by nie zniechęcić czytelnika. Wielokrotnie już zmieniano moje teksty. Tu wymieniono słowo "opresyjny" na "niespodziewany". Z obawy, że współczesny człowiek nie zna słowa "opresja"? A może redaktorzy nie wiedzą, co to znaczy? Pewnie to drugie, bowiem między "opresyjny" i "niespodziewany jest spora różnica znaczeniowa.

Czuję się edukatorem. Pokazuję, motywuję, współćwiczę... Pamiętam, z jakim zapałem poszukiwałem w słownikach nieznanych mi słów w "Wodzu słońca", książce wypożyczonej z biblioteki przez ojca. Książka jest zbiorem wspomnień Indianina. Opowiedziane jest całe życie - bez niedomówień, bez idiotycznych zahamowań Polaka-katolika. Dlatego ja - dwunastolatek - poznałem takie słowa jak: "genitalia", "pochwa", "penis" i podobne. W ten sposób dowiedziałem się, że istnieją określenia nie tylko te podwórkowe.

Teraz widać pracuje się nad słownymi unifikacjami i uproszczeniami - do poziomu ubogich mózgów.

*** W jednym ze zdań pojawia się znienacka tekst "Uczestnicy takiego kursu bądź szkolenia". Zwłaszcza słowo "takiego" sugeruje, że widocznie wcześniej była mowa o jakimś kursie, a tymczasem nie - wszak to kompilacja. Aby tylko wspomnieć o kursach i szkoleniach. A to już jak po nitce prowadzi do akapitu "Szkoły czy warsztaty survivalowe podchwytują ten pomysł, dodatkowo go rozwijając. Powstają coraz to nowe mutacje survivalu. A firmy coraz skwapliwiej wysyłają na takie wyjazdy swoich pracowników, aby ich sprawdzić (szefowie obserwują np. jak ich ludzie radzą sobie pod presją)."


PIERWOTNY TEKST DLA NATIONAL GEOGRAPHIC

[21.08.2007.]

SZTUKA PRZETRWANIA
Tekst Krzysztof J. Kwiatkowski

Sztuka przetrwania jest przygodą, którą można rozpocząć nagle i bez przygotowania. Po prostu trzeba wyjść z domu i „zgubić się”. Zrazu nic się nie dzieje. Wkrótce możemy jednak poczuć pragnienie i głód, które trzeba będzie jakoś zaspokoić. Mamy dwie możliwości: zwrócić się o pomoc do innych ludzi lub wysilić się, by samemu znaleźć wodę i jedzenie. Powodzenie zależy od stanu naszej wiedzy, bo możemy trafić na wodę nie nadającą się do picia, np. skażoną bakteryjnie, podobnie może być z żywnością. W ten sposób nabywamy jednak doświadczenia.

Niektórych może zbulwersować pomysł wyjazdu w dzikie ostępy Bieszczadów, mieszkania w namiocie lub szałasie, mycie się w górskim potoku i pokonywanie 10 km do najbliższej ludzkiej siedziby. Myśl, że jest się ubłoconym po pachy, deszcz leje się na głowę, żołądek skręca z głodu, a zmęczone nogi odmawiają posłuszeństwa nie ułatwia skazania się na takie doznania. Ja się jednak zdecydowałem. I wielu innych. Głód i zmęczenie stanowią nieodłączny element survivalu - sztuki przetrwania, która wzięła swój początek ze szkolenia rangerskiego wojsk amerykańskich.

Za pojęciem survivalu kryje się umiejętność radzenia sobie w sytuacjach opresyjnych. Najczęściej chodzi o wypadki i katastrofy, zagubienia (np. w śnieżycy w górach), utknięcia (np. w grocie) albo też o nagłą chorobę. Najchętniej wykorzystywaną „salą treningową” zwolenników tej sztuki są dzikie góry i lasy, ale również bagna i tereny podmokłe.

Survival łączy informacje z rozmaitych dziedzin wiedzy: geografii, meteorologii, biologii, psychofizjologii, medycyny i medycyny naturalnej, ratownictwa, fizyki, chemii, materiałoznawstwa i traperki oraz innych. Survival może być leśny (zwie się go też „zielonym” - symbolizuje idee poszukiwania natury i ucieczki od cywilizacji) i miejski (to raczej wyzwanie rzucone cywilizacji, próba udowodnienia, że da się przeżyć w mieście w roli bezrobotnego i bezdomnego), militarny i cywilny, wiązać się z raftingiem i wspinaczką skałkową, posługiwać się najnowszą techniką oraz nawiązywać do recept prehistorycznych. Survival bezpośrednio odwołuje się do instynktu przetrwania i potrzeby bezpieczeństwa.

Życie w leśnej głuszy daje ukojenie wskutek kontaktu z przyrodą i ucieczki od dnia codziennego. Nic nie daje takiej radości, jak aktywność o zupełnie innym charakterze niż zazwyczaj. Tego rodzaju stymulację można znaleźć w harcerstwie lub w firmach oferujących prawdziwy outdoor survival. Wskazane jednak szukać go we własnych potrzebach. Cennym osobistym odkryciem staje się stwierdzenie, że survival – poprzez przygotowanie na spotkanie z opresjami – czyni spokojnym i pewnym siebie.

Głównymi zajęciami survivalu tylko pozornie jest budowanie schronień, rozpalanie ognia w każdych warunkach, zdobywanie żywności i wody, robienie rozmaitych prostych narzędzi i przedmiotów. Survival może jednak stanowić prawdziwe wyzwanie – jeśli pragnie się znacznie ambitniejszych dokonań związanych z obróbką własnej osobowości.

Można się zastanowić, dlatego istnieje specjalny rodzaj terapii survivalem, z którego tak chętnie korzystają ludzie biznesu? Czy stres walki o wyniki, o pozycję na rynku, o własną pozycję narzuca konieczność poszukiwania antidotum? Ludzie zajmujący się sztuką przetrwania, których znam, stali się otwarci i niezwykle odporni na stres. Niektóre dyskusje w gronie przyjaciół ujawniły, że nie stosują żadnej strategii walki ze stresem albo radzenia sobie z porażkami. Oni po prostu nie doznają stresu ani porażki. Dla nich są to sytuacje pt. „dzisiaj coś nie wyszło”.

Powyższe podejście jest nie do przecenienia. Survivalowe dążenia i poszukiwania czynią adeptów tej sztuki ludźmi zrównoważonymi, odpornymi na stres i myślącymi pozytywnie. Czasem wydają się innym ludziom dziwni, czasem – sprawniejsi. Sztuka przetrwania nie wymaga na początku wielkich przygotowań – ot, zebrać się w sobie i po prostu wyjść – ale niejako zmusza do poszukiwania i pogłębiania wiedzy. Nie da się bowiem doznawać survivalu bez rozumienia ludzkiej psychiki i fizjologii czy praw przyrody. Survival wymaga więc nieustającego doświadczania, które jest zarazem mądrością i przygodą. Jest taki, jakim go sami stworzymy, a więc dopasowany do każdego jak rękawiczka do dłoni.

I jeszcze na koniec - warto wiedzieć, że zdarza się survival „udawany”, jakieś rodzaje ekstremalnej aktywności, którą znawcy problemu nazywają między sobą „adrenalinal”. W survivalu należy przede wszystkim szukać naturalności, a nie ideologii. I pamiętać, że ma przynosić szczęście... Bo czyż dobre przetrwanie nie jest szczęściem?


Powyższy tekst przysłano mi jako ostateczny i został on przeze mnie zatwierdzony do druku z moim zastrzeżeniem, że dwie tezy zostały powtórzone i należałoby je poprawić. Przedstawiam zdarzenie po to, aby było jasne, jakie poglądy wygłasza FAKTYCZNIE autor noszący moje imię i nazwisko. Jak już wspomniałem - tekst wydrukowany w NG Traveler nie jest zgodny z moim widzeniem survivalu.


[ strona główna ] [ NOTATNIK KRISKA ] [ AKTUALNOŚCI... ]
[ FILOZOFIA SURVIVALU ] [ ABC survivalowca ] [ PRZYGODY i RELACJE ] [ ŹRÓDŁA WIEDZY ] [ DYSKUSJE i ODEZWY ] [ RÓŻNOŚCI ]
[ ENGLISH VERSION ]