VINCENT

Grzegorz K.


[Powrót do: Przygody]

-Co robicie ? - zapytał Vincent.
- Przygotowujemy się do wyjazdu. Jutro jedziemy do Biszkeku - odpowiedzieliśmy, leżąc w swoich łóżkach.
- He, he, widzę jak się przygotowujecie - odpowiedział ze śmiechem Szwajcar. Ustawiał właśnie swój rower w rogu wieloosobowej sali.
Dialog miał miejsce w dormitorium kaszgarskiego hotelu w Chinach. Przyjechaliśmy tam z Pakistanu osławioną Karakoram Highway - dawnym Jedwabnym Szlakiem.
Byliśmy zatem w Chinach.
Odpoczynek w hotelu wynikał ze zmęczenia całodniowym zwiedzaniem miasta w wysokiej temperaturze. Do Vincenta poczułem sympatię od samego początku. Wcześnie rano wychodził ze swoim rowerem i wracał popołudniu lub wieczorem. Wiecznie uśmiechnięty natychmiast zjednywał sobie ludzi.
Tego wieczora podeszliśmy wraz z Kubą do Vincenta by porozmawiać i bliżej się poznać. Szwajcar opowiedział nam historię swojej podróży. z wykształcenia był inżynierem mechanikiem, z zamiłowania podróżnikiem. Do trwającej wtedy już rok wyprawy przygotowywał się sześć lat. Realizowane przedsięwzięcie wymagało ogromnego nakładu pracy i jeszcze większego samozaparcia. Przygotowawszy się wyruszył w podróż życia - półtoraroczny rajd rowerem po Azji.
Vincent zaczął od Singapuru. Dotarł tam samolotem. Następnie kupił rower - przyzwoitego "górala", który nie mógł go zawieść, ba, od jego sprawności i własnej przedsiębiorczości miało zależeć powodzenie całego przedsięwzięcia. Na ekwipunek składały się najpotrzebniejsze rzeczy: namiot i sprzęt biwakowy, zapasowe części do roweru z zestawem narzędzi, apteczka, przewodniki i posiadana wiedza.
Na trasie były kolejno: Tajlandia, Laos, Chiny, Indie, Pakistan. Kiedy trzeba było Vincent wsiadał do samolotu. Rower był wtedy rozmontowywany w wyniku czego duże części jako bagaż główny trafiały do luku bagażowego. Vincent stosował popularny wśród trampingowców (wśród handlarzy również) trick polegający na zabieraniu do podręcznej torby najcięższych rzeczy o małej objętości, oraz pakowaniu do głównego bagażu, limitowanego przede wszystkim wagowo (20 kg), przedmiotów lekkich, o dużej objętości. w ten sposób nie dając poznać, że niepozorna torba na ramieniu waży kilkanaście kilogramów można "oszukać" służby lotniskowe i uniknąć wysokiej dopłaty za nadbagaż. Sposób ten z powodzeniem stosowałem dwa lata później.
Po roku podróży Szwajcar był w Chinach. Widział dużo, przejechał tysiące kilometrów. Rzuciły mi się w oczy dwie cechy, które niewątpliwie będące podstawą sukcesu tego typu przedsięwzięcia. Vincent był ogromnie odpowiedzialny oraz przemiły dla innych. Odpowiedzialność wyrażała się perfekcyjnym zorganizowaniem. Przez rok cyklista musiał wykonywać mnóstwo rzeczy: używać tylko przegotowanej wody - nawet do mycia zębów, odpowiednio ubierać się by uniknąć malarii i udaru słonecznego, dbać o rower - jedynego przyjaciela na bezdrożach i  oczywiście przekraczać mnóstwo granic, co wiązało się ze skomplikowanymi formalnościami i  nieustannym "orientowaniem się w sytuacji'. Po pewnym czasie egzotyczne skądinąd czynności stawały się codziennym rytuałem i nawykiem, ale aby przedsięwzięcie wiodło się, drobne "trybiki" musiały pracować bez zarzutu. Uprzejmość dla innych była kolejną cechą Szwajcara. Azja jest krajem bardzo odmiennym kulturowo. Europejczykowi trudno jest poruszać się w gąszczu odmiennych religii i zwyczajów bez tolerancji. Uśmiech może wytłumaczyć wiele nieporozumień, może być kluczem do nawiązania porozumienia, ułatwieniem szeroko rozumianych kontaktów międzyludzkich. Uprzejmość dla innych w przypadku podróży jest niezbędna.
Co planował dalej Vincent?
Z Kaszgaru planował pojechać do Kirgizji i stamtąd kierować się do Turcji przez Tadżykistan i Iran. Plan bardzo odważny.
Następnego dnia rankiem gdy wstaliśmy by dojechać do granicy chińsko-kirgizkiej Vincenta już nie było. Spotkaliśmy się na chińskim przejściu granicznym. Następnie po chińskiej odprawie celnej, państwowym autobusem, mięliśmy przejechać stupięćdziesięcio-kilometrowy pas strefy buforowej - do właściwej granicy. Inny ruch był zabroniony. Autobus szybko zapełnił się ludźmi z azjatyckich republik byłego Związku Radzieckiego. Vincent musiał przewieźć rower, a w Azji bagaż wozi się na dachu samochodu. Natychmiast pojawił się las rąk chętnych do pomocy.


[ strona główna ] [ NOTATNIK KRISKA ] [ AKTUALNOŚCI... ]
[ FILOZOFIA SURVIVALU ] [ ABC survivalowca ] [ PRZYGODY i RELACJE ] [ ŹRÓDŁA WIEDZY ] [ DYSKUSJE i ODEZWY ] [ RÓŻNOŚCI ]
[ ENGLISH VERSION ]