Subject:
Survival a harcerstwo
Date:
1 Aug 1999 01:21:26 GMT
From:
Zbigniew Adamkiewicz
Organization:
Adam Mickiewicz University
Newsgroups:
pl.rec.harcerstwo
-----------------------------------------------
Dnia wczorajszego zobaczylem w "Wiadomosciach" TV reportaz z wyprawy
survivalowej pewnej druzyny obronnej. Przyznam, ze mnie delikatnie
zatkalo. W swoim zyciu widzialem pare druzyn obronnych, ale nie
spotkalem nikogo, kto by dostal takiego (za przeproszeniem)
pierdolca, zeby gnac osiemdziesiat kilometrow dziennie w mundurku,
z plecakiem i kalasznikowem (karabin AK 47) na plecach.
Moim zdaniem takie reportaze nie buduja dobrego wizerunku harcerstwa.
Przypuszczam, iz przecietny obywatel wyciagnie wniosek, ze harcerstwo
jest organizacja paramilitarna/wojskowa majaca przygotowac mlodych
ludzi do sluzby w oddzialach specjalnych WP. Zas widok skrajnie
wyczerpanego harcerza, zalamanego psychicznie, lezacego na ziemi
jest swietnym argumentem dla potencjalnego "Imperatora tysiaca pchel",
ze harcerstwo sluzy pognebieniu, upodleniu, zeszmaceniu i upokorzeniu
czlowieka, a instruktorzy robia dzieciom wode z mozgu.
Mysle, ze teraz rodzice dlugo beda sie zastanawiac, czy poslac
dziecko do zuchow/harcerzy. Bo ktory z rodzicow pragnie, aby nad
jego pociecha pastwil sie jakis sado-masochista w czerwonym berecie.
Swoja droga zastanawiam sie, czy ktos nie zaskarzy do sadu (a z ogonem)
instruktorow tej druzyny. Prawnikiem nie jestem, ale np. przepisy BHP
w zakladach przemyslowych zabraniaja wykonywania przez nieletnich
ciezkich prac fizycznych.
pozdrawiam
Zbynio
email: zbig
Subject:
"Obóz przetrwania" nie przetrwał
Date:
Mon, 16 Aug 1999 07:38:31 +0200
From:
mistyk
Organization:
A poorly-installed InterNetNews reader
Newsgroups:
pl.rec.harcerstwo
-----------------------------------------------
"Obóz przetrwania" nie przetrwał 1999.08.09
W sobotę szczecińskie kuratorium rozwiązało "obóz przetrwania" w Wałczu.
Dzieci uczono na przykład rozbrajania wartownika lub konwojowania pod
bronią. W nocy z piątku na sobotę uczestnicy obozu dokonali rozboju,
usiłując uprowadzić dzieci z pobliskiego biwaku harcerskiego. Żaden
wychowawca nie ukończył wymaganych kursów,jeden był niepełnoletni.
Interweniowała policja. Komendant został zatrzymany.
Rzeczpospolita-arch.
To iz takie obozy sa to wiadomo ale porywanie ludzi to za duzo. W tym
roku bralem udzial w obozie harcerskim w Soczewce(ok. 20 km od Płocka).
Jest to wioska, otoczona lasem i polozona and jeziorem. W pewnym momecie
w naszym obozie zyczely dziac sie rzeczy nieslychane. Okreslam to mianem
psychozy. Kilku ludzi powiedzialo iz w okolicy "rozbija" sie Strzelec.
To organizacja paramilitarna skupiajaca mlodziez jak i ludzi doroslych.
Faceci maja rozrywke w porywani harcerzy z wart(wojsko jest dla nich za
mocne), podkladaniem ladunkow pod bramy obozow i detonacja zdejmowanie
flag z masztu(moze wiecie o niej wiecej). Osobiscie smialem sie z tego
poniewaz gdyby cos takiego wystapilo wczesniej sprawa zajela by sie
policja lub prokuratura. Pozatym na obozie sa rozne systemy mobilizacji
harcerzy. Tydzien przed koncem obozu podczas gdy my jedlismy sniadanie
na nasz plac apelowy wbieglo 20 dwudziestolatkow z 30-letnim bumperem na
czele. Nasz wartownik zdebial. Gdy powiedzial iz ten teren jest prywatny
panowie rozesmiali sie i odpowiedzieli ,iz las jest dla wszystkich..
Sprawa skonczyla sie na niczym. PO CO O TYM PISAC ?
Fakt iz ktos napada na ludzi (w Szczecinie podobno pod grozba noza) nie
moze byc przemilczany. Ciekawe co wy powiecie na ten temat.
Pozdrawiam mistyk
-----------------------------------------------
Musze sie chyba troszeczke wytlumaczyc. Od wielu lat jestem harcerzem, od
kilku instruktorem harcerskim. Widze potrzeby mlodziezy zrzeszonej w ZHP.
Przez kilka lat prowadzilem druzyne harcerska i wiem dokladnie jak zachecic
mlodych ludzi do tego, aby zostali czlonkami naszego zwiazku. Gdy
kilkunastoletni chlopcy chca gry terenowej muosi byc ona jak trzesienie
ziemi. Nie zaspokoi ich robienie zwiadu terenowego i zadawanie glupawych
pytan przypadkowym przechodniom. ZHP stanelo teraz przed niesamowitym
wyzwaniem ? Jak uatrakcyjnic nasz zwiazek, który traci na atrakcyjnosci?
Jak wychowac mlode pokolenie , aby mialo szacunek dla siebie samych i innych
ludzi? Jak walczyc z najrozmaitszymi zagrozeniami spolecznymi i wieloma
patologiami? Nie sa to proste pytania, ale kazde dzialanie pociaga za soba
jakis rezultat i jesli dzieki temu ze wskutek obcowania z harcerstwem (i
jego ideami) jeden mlody czlowiek nie skonczy w bramie "obciagajac
winiasza" ? to nasze dzialanie odniesie ogromny sukces.
Jestem zwolennikiem wychowywania mlodziezy w harcerskich druzynach, które
dla uatrakcyjnienia harcerstwa stosuja elementy survivalu, ba druzyny
starszoharcerskie moga miec nawet profil survivalowy. Ale jestem
zdecydowanym przeciwnikiem wychowywania ?malych zolnierzy?. Niejaki Adolf
Hitler zaczal tworzyc jeszcze na kilka lat przed wojna niemieckie
organizacje dzieciece i mlodziezowe. Chlopcy w wieku od lat kilku byli
zrzeszeni w grupach, które swym wygladem poczatkowo przypominaly organizacje
skautowa. Pierwszym etapem bylo noszenie mundurow (nosily je juz trzyletnie
dzieci). Nastepnie, starsi juz o pierwsze doswiadczenia w wieku lat siedmiu
mogli wyjechac na oboz, na którym procz skautowych gier (podchodow,
tropienia...) dostawali do reki drewniane karabiny, uczyli sie musztry z
bronia. Kolejnym etapem byla strzelnica, gdzie cwiczyli swoje strzeleckie
umiejetnosci, potem znane powszechnie "Hitlerjugend" cwiczylo sie juz tylko
do walki z prawdziwym wrogiem. Survival nie jest zly. Survival jest dobry
jako szkola przetrwania, jako umiejetnosc radzenia sobie w najtrudniejszych
chwilach w zyciu. Ale zgroza przejmuje mnie fakt, ze za niewinnym slowem
survival kryje sie niesamowite zmilitaryzowanie. Harcerstwo jest organizacja
spoleczno - wychowawcza, NIE MILITARNA!!!
Zupelnie niedawno bylem uczestnikiem manewrow zorganizowanych przez drozyne
z mojego szczepu. Do pomocy byli zaproszeni zaprzyjaznieni "survivalowcy",
trzeba to bylo zobaczyc. Cala grupa ubrana w amerykanskie mundury wojskowe
stanela na apelu. A mamy przeciez wlasne mundury harcerskie, wlasne nakrycia
glowy. Patrolowy tej jednostki po oddaniu honoru do amerykanskiej czapki
zameldowal... Harcerski Batalion Rozpoznawczy. Na Ozyrysa! czy jestesmy w
stanie wojny? Nasz Narod potrzeboje naukowcow, politykow, lekarzy, aktorow i
poetow. Nie kilkunastoletnich zolnierzy! Szczegolna atrakcja, ktopra
zaprezentowali byl szturm na budynek, z uzyciem plastikowych karabinow
(oczywiscie amerykanskich) na plastikowe kulki i petard. Z tego co wiem ucza
sie jak "zdejmowac wartownikow", jak zastraszyc wroga, jak oslaniac sie
przed ostrzalem.
Przeciez to czyste wariactwo. A moze to My jestesmy jeszcze takimi
dzikusami, którzy mysla, ze aby pokonac przeciwnika trzeba go zabic?
Ps. Nie mam strony w internecie o survivalu. Mój jedyny adres to:
ozyrysek
From: regimentmilitary
To: krisek
Sent: Friday, June 13, 2003 4:54 AM
Subject: Refleksja
-----------------------------------------------
Szanowny Panie;
Traf chciał, iż niemalże przypadkiem natrafiłem na witrynę "SURVIVAL dla
wszystkich". Wywarła ona na mnie pozytywne wrażenie. Jednakowoż nie zgadzam
się z niektórymi zawartymi w niej tezami. Nie mam na myśli kwestii
merytorycznych. Uważam natomiast, iż przedstawiony w niej wizerunek tzw.
militarnej odmiany surwiwalu jest nieco krzywdzący. Dlatego też pragnę i ja
wypowiedzieć słów kilka od siebie. Nie mam zamiaru wpływać na niczyje
zapatrywania w tej sprawie, próbować przekonywać już przekonanych. Jednak
szczególnie w kontekście "Dyskusji..." chciałbym oddać sprawiedliwość także
tej drugiej stronie. Dlatego postaram się przedstawić mój subiektywny punkt
widzenia. Po przydługim wstępie czas więc przejść ad rem.
Czym jest sam militarny surwiwal? Moim zdaniem generalnie jest on
dzieckiem swej klasycznej odmiany. W dobie industrializacji, to co niegdyś
naturalne stało się obce. Odbiło się to na wielu polach, lecz chyba
najbardziej na szeroko pojętych dziedzinach militarnych. Stąd wzięła się
geneza militarnego surwiwalu.
Śpieszę nadmienić także, iż "militarny surwiwal" jest w swym polskim wydaniu
słowem o bardzo dużej liczbie desygnatów, stając się przez to pojęciem
nieścisłym i niezdefiniowanym. Wszakże w jego skład wchodzą taktyka, walka
wręcz, surwiwal sensu stricto ale także tzw. "paramedyka" i wiele innych
dziedzin.
W związku z tym, nie zgadzam się z twierdzeniem iż jest on "...zawężony
intelektualnie...". Bynajmniej uprawiam go od dłuższego czasu i nie odczuwam
zawężenia lub uwstecznienia intelektualnego (choć może winienem dodać "już
nie zauważam"...). W aspekcie zadaniowym militarny surwiwal (sensu stricto)
różni się od klasycznej wersji i to bardzo. Nie czas i miejsce bym różnice
te wyliczał, to odrębny wątek. Lecz pamiętać należy o jednym. Militarny
surwiwal ma nauczyć jak PRZEŻYĆ w warunkach współczesnego pola walki.
Dlatego musi być wszechstronny. Dlatego też w przeciwieństwie do swego
"starszego brata" nie może jego adeptem zostać każdy. Nie przypinajmy
wszystkim jego amatorom negatywnej etykiety a priori. Są osoby
o diametralnie innym podejściu do tej dziedziny. Tyle, że nie afiszują się.
Nie szukają taniego blichtru i poklasku. A złą prasę i opinie wyrabiają im z
reguły grupki w nomenklaturze zwane nieco ironicznie: "Kinderkommando".
I choć nazwa może sugerować co innego, to nie o wiek tu chodzi. Jest to
ogólna definicja dojrzałości, odpowiedzialności i zdolności przewidywania.
A także celowości tego co się robi. Większość z negatywnych przypadków to
grupki działające dla, jak można to kolokwialnie określić, "szpanu".
Istnieją w celu zaspokajania własnych potrzeb emocjonalnych, nie zaś w celu
dążenia do jakichkolwiek określonych celów.
Militaria (a i przez to takowa odmiana surwiwalu) nie są zabawą dla każdego,
także jeśli mówimy o kwestii wieku. Ja przygodę swoją rozpoczynałem od
surwiwalu klasycznego, którego z resztą nigdy nie odrzuciłem. Dopiero
później przyszło militarne ukierunkowanie. Jednak granica wieku zdaje się
dziś coraz bardziej obniżać. Niesie to za sobą oczywiste niebezpieczeństwa
dla "młodocianych adeptów" militariów. Od skrzywienia psychiki na fizycznych
zagrożeniach kończąc. Może ci piętnastoletni komandosi zastanowiliby się
czasem dlaczego do wojska powołuje się ludzi w tym a nie innym wieku. Stąd
nie należy się dziwić, że taki de facto dzieciak, przez lat cztery czy pięć
poddawany praniu mózgu wyrośnie na dwudziestoletniego dewianta. Tak się
niestety dzieje w grupach opartych na autorytecie krzyku i wątpliwej wiedzy
faktycznej. Miast nauki - indoktrynacja, to iście maoistowska dewiza. Nic
więc dziwnego, iż co rusz natknąć się można na militarnych hunwejbinów.
Tyle, że jest to gatunek, który w czasie wojny wyginąłby bardzo szybko lub
co bardziej prawdopodobne uległ masowej migracji (na południe, bo tam
cieplej).
Należy też pamiętać, iż to właśnie osoby które wiedzą jak łatwo jest życie
stracić, często cenią je dużo bardziej niż inni. Dlatego nie należy
utożsamiać militarnego surwiwalu z przyuczaniem do masowego mordowania. Tak
jak nie należy militariów mylić z militaryzmem.
Dlatego tez z przykrością odnoszę się do swoistego ostracyzmu jakim
adepci "cywilnego" surwiwalu otaczają miłośników militariów. Czy na
postrzeganie mej osoby ma wpływ to, że jestem akurat w mundurze
i oporządzeniu czy "w cywilu". Bo zapewniam, mógłbym przytoczyć kilka
anegdotek na ten temat. Uważam, że ważny jest cel i dążenie do jego
osiągnięcia. I tak jak wśród lekarzy, prawników czy nauczycieli znajdują się
jednostki nieodpowiedzialne i bez wyobraźni, tak i znajdziemy takowych wśród
miłośników każdej odmiany surwiwalu. I źle stałoby się gdyby określenie
militarny stało się wartościującym negatywnie. Tym bardziej, że przynajmniej
do pewnego stopnia, to właśnie wojsko przyczyniło się do rozpropagowania
surwiwalu.
Z poważaniem
S. Zieleziński
PS
Na zakończenie zaś pozwolę sobie na małą, bezpośrednią polemikę z poglądami
wyrażonymi w "Dyskusji...", przez skrajnych pacyfistów z harcerstwa rodem.
Choć harcerzem nie jestem, nie byłem i być nie zamierzam być, to mam pewien
ogląd tychże spraw. Stąd śpieszę donieść iż idea skautingu już u swego
zarania była częściowo "zmilitaryzowana". Ot choćby wspomnieć dwie nazwy
geograficzne Orania i Transwal. A jeśli niektórym druhom historia skautingu
nie jest znaną to pozwolę sobie przytoczyć kilka przykładów z historii
Polski: "Zośka", obrona wieży spadochronowej w Katowicach, akcja pod
arsenałem. I abstrahując od rodzajów sortów mundurowych, typu karabinu na
plecach oraz poziomu umiejętności to powinno cieszyć, iż w kraju w którym
mało kto zna więcej niż pierwszą zwrotkę hymnu, komuś się jeszcze "chce
chcieć". Tym bardziej, że nawet harcerstwo dopada dziś amnezja i zapomina
ono nie tylko o trudnej historii swej ojczyzny ale i o własnej.
Zaś porównywanie skautingu do Hitlerjugend zakrawa delikatnie mówiąc na
paradoks. A autorom takich wypowiedzi, poleciłbym sprawdzenie, czy zamiast
pacyfizmu nie dolega im zaawansowana paranoja.
-----------------------------------------------
Bardzo dziękuję Panu za ten list!
Na początku chcę się określić - nie jestem zwolennikiem survivalu
militarnego w wydaniu, który widzę. Najczęściej widzę zaś grupy, które
nazwał Pan "Kinderkommando" (wyraźnie zwracając uwagę, że nie chodzi
o wiek).
Cieszę się z Pańskiego listu, gdyż można się dowiedzieć z niego, iż
"Kinderkommanda" są Pana zdaniem zjawiskiem marginalnym. Mam nadzieję,
że survivalowcy-militaryści innego pokroju podniosą głowę i pokażą się
światu. Twierdzę - bez ironizowania - że brak afiszowania się jest w tym
wypadku szkodliwe. I to nie tylko dla idei survivalu.
Młodym ludziom - których współczesna obyczajowość wpycha coraz młodszych
w dorosłe zainteresowania - potrzebny jest CEL a do niego STER.
Jeżeli na afiszu, na ekranie, na papierze i wszędzie dookoła widoczne
są głównie działania nieprzemyślane, nieodpowiedzialne, niepełne jeśli
chodzi o zawartą wiedzę, wówczas bardzo łatwo jest pomylić scouting
z Hitlerjugend.
Ideowo czysty a humanistyczniepełny survival, taki,jaki próbuje się wyłonić
z chaosu od pewnego czasu, ukazuje, że nie istnieje on bez doświadczenia.
W takiej formie jest on tylko skomplikowaną zabawką w dziecięcej ręce.
Inaczej mówiąc: sama techniczna wiedza bezoprawy jest jak pieczenie chleba
bez formy - otrzymujemy samą twardą skórkę, na której można połamać zęby;
rozlane ciasto nie pozwoli uzyskać cudownego, chlebowego miąższu...
Czego zatem brakuje?
Wiedzy o tym, czym jest człowiek.
Wiedzy o tym, jak funkcjonuje człowiek.
Wiedzy o swoim własnym funkcjonowaniu.
Z tego właśnie bierze się zjawisko, że wśród nauczycieli i wychowawców
znajdują się niszczyciele charakterów i deprawatorzy, że wśród żołnierzy
znajdują się mordercy...
Czy zatem ludzie budujący piękno tego świata będą nadal czynić to
"w podziemiu"?
Staram się o to właśnie walczyć, by mogli z niego wyjźć.
Pragnę zrównoważenia w myśleniu bez wyrzekania się spontaniczności. Pragnę
śmiałości nie pozbawionej rozwagi. Pragnę szacunku dla człowieka przy
stanowczości wobec kanalii... Wszystko ukazywane światu dla budowania jego
piękna...
Pana głos w sprawie survivalu militarnego jest bardzo wartościowy.
Potrzebny był tu głos broniący. I pobudzający do myślenia.
Sam określiłem się na początku, lecz nie dodałem, że szkolę w strzelaniu,
uwielbiam gry taktyczne i niekiedy spędzam czas wraz z podopiecznymi
w jednostce wojskowej (kawaleria powietrzna) na tygodniowych zgrupowaniach...
Pozdrawiam i dziękuję...
Krzysztof J. Kwiatkowski